Ela Romanowska: Pieniądze wydaję na dom, nie na siebie
Ela Romanowska (34 l.) siedem lat temu wzięła ogromny kredyt i kupiła mieszkanie marzeń na warszawskiej Woli. Aktorka spłacać je będzie prawdopodobnie do końca życia. Mimo to nie żałuje.
Podobno dostałaś ostatnio e-mail, który cię zszokował?
Elżbieta Romanowska: - Wyobrażenia ludzi o zarobkach znanych osób są niesamowite. Któregoś dnia otrzymałam e-mail, w którym pewna kobieta napisała mi tak: "Pani Elu, czy może mi pani pomóc spłacić kredyt?".
Ciekawe!
- Z przyjemnością odpowiedziałam: "Fantastycznie, pomogę, ale najpierw może pani pomoże spłacić mój kredyt". Ja rozumiem, że komuś może powinąć się noga, że może mieć kłopoty, ale to już była przesada.
Nie bałaś się brać kredytu?
- Nie żałuję tego, chciałam mieć swoje miejsce na ziemi i siedem lat temu zamieszkałam na warszawskiej Woli. Mam blisko do centrum, a to ważne, bo wciąż nie mam prawa jazdy...
Czy komuś jednak pomagasz?
- Dzieciom z domów dziecka i zwierzakom. Sama przygarnęłam psiaka, którego ktoś wyrzucił z jadącego samochodu. Moi rodzice mają dwa koty będące "znajdami". To takie zwykłe ludzkie gesty. Uważam też, że warto pomagać starszym ludziom. Niestety, coraz częściej obserwuję takie zjawisko, że dzieci zapominają o swoich rodzicach i o tym, kto je wychował.
Jesteś praktyczną osobą?
- Tak! Częściej wydaję pieniądze na dom niż na siebie (śmiech). Raczej znajdziesz mnie w sklepach z wyposażeniem wnętrz niż tam, gdzie można kupić ciuchy. Kocham skręcać meble!
Żartujesz?
- Nie! Nawet na jedne urodziny zażyczyłam sobie wiertarko-wkrętarkę! I ją dostałam (śmiech). Jest cudowna!
Po kim masz takie umiejętności?
- Po mamie. Ona ma to samo, dlatego tak dobrze się rozumiemy w kwestii kupowania mebli i ciągłych zmian wystroju.
W czym jeszcze przypominasz mamę?
- Tak jak ona jestem osobą towarzyską i cenię sobie domowe ognisko. Gdy przychodzą do mnie goście, to natychmiast zaczynam działać według zasady "zastaw się, a postaw się", ale nie "na bogato". Wyciągam wszystko z lodówki i zastawiam stół różnymi daniami. Kocham to! Uwielbiam dopieszczać moich gości.
Oni też muszą to kochać...
- Mówią tak: "Do Romanowskiej można wpaść w ciemno, bo zawsze będzie coś dobrego do jedzenia".
Wracając do sklepów z ciuchami. Nie denerwuje cię, że trudno kupić ubrania dla kobiet takich jak ty?
- Prawda jest taka, że tak działają tylko popularne sieciówki, a korzystają na tym małe firmy i odważni projektanci, którzy nie boją się szyć rzeczy w nieco większych rozmiarach. Lubię wyszukiwać takie perełki i pokazywać, że można wyglądać fajnie, nie mając figury w rozmiarze 32.
Jesteś niesamowita!
- Jestem naturalna i spontaniczna. Nie chcę się zmieniać.
***
Zobacz więcej materiałów: