Ela z „Sanatorium” odsłania kulisy 6. edycji. Tego fani się nie spodziewali
Elżbieta z Nowej Woli, rozwódka, która, żeby utrzymać rodzinę, 12 lat przepracowała w trudnych warunkach w USA, została przedstawiona w 6. edycji „Sanatorium miłości” jako osoba kontrowersyjna. Omal nie przypłaciła tego decyzją o opuszczeniu programu, ale w końcu postanowiła zacisnąć zęby. Odwet na pozostałych uczestnikach bierze dopiero teraz, ujawniając w wywiadach ich wstydliwe tajemnice.
Elżbieta, uczestniczka 6. sezonu „Sanatorium miłości” ma za sobą trudne doświadczenia. Po tym, gdy 35 lat temu rozwiodła się z mężem, sama musiała zadbać o zapewnienie przyszłości dwóm córkom. Kiedy straciła sklep, który był źródłem utrzymania rodziny, a dom trafił na licytację, zdecydowała się spróbować szczęścia za oceanem.
W Stanach Zjednoczonych pracowała nielegalnie, mieszkając w kotłowni i ciułając zarobione pieniądze. Przez 12 lat utrzymywała kontakt z dziećmi za pośrednictwem internetu.
Do „Sanatorium miłości” trafiła po dwóch nieudanych zauroczeniach żonatymi mężczyznami. Program opuściła jako singielka. Jak właśnie wyznała w rozmowie z Plejadą, uznała zabieganie o względy mężczyzny za poniżej swojej godności. Zniechęciło ją obserwowanie, jak robią to inne uczestniczki:
„Nie chciałam rywalizować o żadnego mężczyznę, bo uważam, że kobiecie to nie przystoi. Gdy Małgosia zadeklarowała, że zrobi wszystko "w białych rękawiczkach", a Janina zawalczy o faceta, jak będzie trzeba, trochę się przeraziłam. Jestem za to szczęśliwa, że było mi dane spotkać się z Majką [Marią Luizą], z którą bardzo się wspierałyśmy. Gdyby nie ona, pewnie przez intrygi wycofałabym się z programu”.
Elżbieta została w programie przedstawiona jako osoba, która na wszystko kręci nosem. Wśród kuracjuszy nie cieszyła się zbyt wielką sympatią, jednak, jak twierdzi Elżbieta, nie było w tym jej winy. Wręcz przeciwnie, to wszyscy wokół powinni się wstydzić, a nie ona.
Jak wyznała, 6. sezon programu był przesycona złymi emocjami. Jak daje do zrozumienia Elżbieta, spora w tym zasługa uczestników, którzy po prostu okazali się osobami o charakterach dalekich od kryształowych. Jak wspomina w rozmowie z Plejadą:
"Stefan to dla mnie to człowiek ekstremalnie nieobliczalny, którego tak naprawdę się bałam. Później — po tym, jak poszliśmy wspólnie na grzyby — dotarło do mnie, że jest żądny władzy i myśli tylko o sobie. (…) Maria w programie czuła się bezkarna, robiła, co chciała i była w stosunku do mnie bardzo nieżyczliwa. Najbardziej zabolało mnie, gdy nazwała mnie wulgarnie "szmatą". Powiedziała, tu cytat: "ja tę szmatę załatwię, nie dostanie się do żadnego programu". Dowiedziałam się o tym na sam koniec, stojąc już na peronie.”.
Jedynymi osobami, z którymi Elżbieta nawiązała przyjazne relacje, okazali się Zygmunt i Maria Luiza. Po podjęciu przez nią decyzji o wycofaniu się z programu, Elżbieta sama rozważała rezygnację. Już w chwili, gdy kolejna uczestniczka, Maria, stanęła w progu pokoju hotelowego, seniorka z Nowej Woli zorientowała się, że będzie ciężko:
„Maria z Łodzi zrobiła "krecią robotę". Już wchodząc do pokoju, powiedziała, że "przyjechała tu nieźle zamieszać". Trochę się tego wystraszyłam. Pojawiły się intrygi, grupa zaczęła ją buntować przeciwko mnie, wszyscy się ode mnie odwrócili. To wtedy chciałam odejść z programu. Miałam bardzo długą i szczerą rozmowę z reżyserem, który przekonał mnie, bym tego nie robiła. Oczywiście nie zostało to pokazane w telewizji i całą sprawę zamieciono pod dywan”.
Elżbieta nie ukrywa, że krążące wśród widzów opinie, jakoby „Sanatorium miłości” było programem coraz bardziej wyreżyserowanym, mają oparcie w rzeczywistości.
Jak ujawnia w rozmowie z Plejadą, ekipa decydowała nie tylko o tym, kto ma z kim nawiązać relacje lecz także, jak mają one wyglądać. Uczestnicy mniej lub bardziej posłusznie stosowali się do wytycznych. Elżbieta jest przekonana, że to dlatego właśnie grupa w pewnym momencie kompletnie ją odrzuciła, a potem nieoczekiwanie padły przeprosiny z ust Marii z Łodzi:
„Reżyserka programu powiedziała do nas, że ta edycja będzie bardziej "szczera". Zostałam pokazała jako ta zła i wredna. Telewizja widocznie miała takie założenie. Po szóstym odcinku płakałam w głos. Jestem uczciwym człowiekiem, a zostałam przedstawiona w bardzo złym świetle. Później Maria z Łodzi zmieniła do mnie stosunek, przeprosiła za swoje zachowanie. Zrobiła to, bo ktoś z produkcji powiedział jej, by się do mnie zbliżyła”.
Czyli, jeśli wierzyć Elżbiecie, z programem „Sanatorium miłości” dzieje się to samo, o co fani podejrzewają drugi flagowy show TVP. Wśród widzów „Rolnik szuka żony” coraz częściej pojawiają się opinie, że program zatracił swoją świeżość i autentyczność. Czy „Sanatorium miłości” podzieli jego losy?
Zobacz też:
Tadeusz z "Sanatorium" ujawnia kulisy konfliktu Gosi i Andrzeja. Już wszystko jasne
Afera po finale "Sanatorium". Maria nie spodziewała się tego po Eli [POMPONIK EXCLUSIVE]
"Sanatorium miłości": "Jestem singlem". Koniec kolejnej pary. Gosia i Staś nie są już razem!