Elżbieta Dmoch była na szczycie, a potem stoczyła się na samo dno. Oto co się dzisiaj z nią dzieje!
Elżbieta Dmoch była w latach 70. i 80. ubiegłego wieku jedną z najpopularniejszych gwiazd polskiej piosenki. Po śmierci ukochanego mężczyzny zniknęła z życia publicznego. Kilka razy próbowała popełnić samobójstwo, trafiła do szpitala psychiatrycznego z objawami załamania nerwowego, mieszkała w okropnych warunkach... Zdarzało się, że nie miała za co kupić chleba. Za dwa miesiące skończy 70 lat. Podobno od pewnego czasu całkiem nieźle sobie radzi. Jak dziś wygląda jej życie?
Dokładnie pół wieku temu w koncercie Debiutów na festiwalu w Opolu po raz pierwszy przed ogólnopolską publicznością zaprezentowała się grupa 2 plus 1. Wystarczył tylko jeden występ, by Polacy zakochali się w Elżbiecie Dmoch, która mocnym głosem zaśpiewała wtedy piosenkę "Hej baby baby". 20-letnia wówczas Ela z dnia na dzień stała się gwiazdą i trafiła na okładki najpoczytniejszch polskich tygodników i miesięczników...
"Potrzebny jest łut szczęścia i trochę pracy, może więcej tego drugiego niż pierwszego. I że na pewno pewne podstawy muzyczne pozwalają zaistnieć na rynku i nie dać się konkurencji, poruszać się po pewnym polu bardziej swobodnie" - powiedziała na antenie radiowej Jedynki, zapytana, jak się zostaje piosenkarką.
"Piękna, czarująca, wzbudzająca wielką sympatię, a przy tym utalentowana i świetnie śpiewająca" - pisał o niej w swym "Gwiazdozbiorze Estrady Polskiej" Witold Filler.
Wszyscy fani 2 plus 1 wiedzieli, że wokalistka jest po uszy i z wzajemnością zakochana w założycielu zespołu Januszu Kruku. Kiedy się poznali, ona miała zaledwie siedemnaście lat, a on... żonę i córkę. Dla niej odszedł od rodziny! Kiedy w 1973 roku wzięli ślub, cała Polska kibicowała ich miłości.
"Jesteśmy bardzo szczęśliwi. To wielka radość, że możemy pracować razem, bo dzięki temu nie musimy rozstawać się nawet na chwilę" - mówiła Elżbieta Dmoch w rozmowie z "Panoramą Śląską".
Niestety, Janusz Kruk, który miał wśród znajomych opinię bawidamka i lekkoducha, po kilku latach zostawił Elżbietę dla innej kobiety. Gdy powiedział jej, że odchodzi, zbladła i osunęła się na kanapę. W jednej chwili cały świat zawalił się jej na głowę. Nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez niego, więc kiedy zaproponował jej, by po rozwodzie zostali przyjaciółmi, zgodziła się.
Wierzyła, że Janusz pewnego dnia wróci i znów będą szczęśliwi. Tymczasem Kruk założył nową rodzinę, na świat przyszli jego dwaj synowie. Dom, w którym mieszkał z Elą, został sprzedany... Grupa 2 plus 1 wciąż nagrywała nowe piosenki i koncertowała, choć pod koniec lat 80. nie była już tak popularna jak kiedyś.
W czerwcu 1992 roku Elżbieta Dmoch dowiedziała się, że Janusz dostał zawału i umarł.
"Na pogrzeb przyszła z jedną różą. Widziałam jej twarz. To było dla niej straszne przeżycie" - opowiadała Maria Szabłowska w programie "Taka miłość się nie zdarza".
Po śmierci Janusza wokalistka wycofała się z życia publicznego. Co prawda w 1998 roku zgodziła się wystąpić na kilku koncertach reaktywowanego przez Janusza Szlązaka 2 plus 1, ale nie miała zamiaru wracać na scenę na dłużej. Po krótkiej trasie znowu zapadła się pod ziemię. W 2002 roku pojawiła się w Łomży i po raz ostatni w życiu zaśpiewała swój największy przebój "Iść w stronę słońca".
"Nigdy nie wrócę do śpiewania. To zamknięty rozdział. Straciłam miłość do muzyki i ludziom nic do tego" - powiedziała kilka lat później, gdy reporterzy "Uwagi TVN" odnaleźli ją we wsi Gładków koło Tarczyna, dokąd przeprowadziła się po opuszczeniu - z powodu ogromnych zaległości czynszowych - mieszkania w stolicy.
Sąsiedzi byłej gwiazdy chętnie opowiadali reporterom TVN, stojąc przed kamerą, jak wygląda życie Elżbiety Dmoch.
"Chodzi bez celu, nieraz wiele kilometrów. Byle jak ubrana, niezależnie od pogody. Czasem przesiaduje na przystanku i patrzy w dal" - powiedział jeden z mieszkańców Tarczyna.
"Ma rentę trzysta złotych z czymś. Nie ma już światła. Tam u niej w domu nic już nie ma. Ani ogrzewania, ani wody" - stwierdziła inna sąsiadka Elżbiety Dmoch.
Już wtedy wiadomo było, że piosenkarka ma za sobą kilka prób samobójczych, że jest pogrążona w depresji, że żyje w nędzy, a wszystkich, którzy chcą jej pomóc, odsyła z kwitkiem. Nie wpuściła do domu ani pracownic opieki społecznej, ani lekarza...
"Wysyłałem jej pieniądze, ale, jak mi potem jej matka opowiadała, darła przekazy. A jak robotników wysłałem, żeby jej ten domek na wsi wyremontowali, to ona ich wyrzuciła" - mówił nieżyjący już Cezary Szlęzak z 2 plus 1 w wywiadzie dla "Vivy!".
Po emisji "Uwagi" Elżbieta Dmoch uciekła z Gładkowa. Wróciła do Warszawy i zamieszkała z matką na Saskiej Kępie. Niestety, w 2006 roku została sama... Śmierć matki była dla niej ciosem tak silnym, że wylądowała w szpitalu psychiatrycznym z objawami załamania nerwowego.
Janina Dmoch zdążyła na szczęście przepisać mieszkanie na córkę, więc Elżbieta miała dokąd wrócić. Do dziś mieszka w bloku przy ulicy Międzynarodowej. Jedyną osobą, z którą utrzymuje kontakt, jest jej starsza siostra Teresa.
Dopiero niedawno Elżbieta Dmoch - obok bardzo skromnej emerytury (nigdy nie płaciła składek na ZUS, więc teraz dostaje naprawdę grosze) - otrzymuje pieniądze z tantiem. Nigdy nie skarżyła się na swój los. Choć wszystkim wydawało się, że trafiła ze szczytu na samo dno i że nigdy się z tego dna nie podniesie, jakoś sobie radzi.
"Jest dobrze, jak jest" - powiedziała niedawno "Faktowi", a przy okazji potwierdziła, że nigdy nie wróci na scenę i poprosiła, by nie zakłócać jej spokoju.