Elżbieta Dmoch w fatalnym stanie! "Depresja znów wróciła"
Elżbieta Dmoch (63 l.) wybrała los w biedzie i zapomnieniu. Gdy umarł jej jedyny mężczyzna, świat stracił nagle wszystkie barwy.
Słoneczne przedpołudnie na jednym z warszawskich bazarków.
Ubrana na czarno, zaniedbana kobieta, w mocno schodzonych klapkach, robi skromne zakupy.
Nikt nie rozpoznaje w niej gwiazdy, która w latach 70. wylansowała z zespołem 2 plus 1 takie przeboje jak „Chodź, pomaluj mój świat”, „Windą do nieba” czy „Czerwone słoneczko”.
Nikt nie zdaje sobie sprawy, że tą kobietą jest Elżbieta Dmoch, której życie od lat nie jest malowane na żółto i na niebiesko, jak w piosence.
I choć jeszcze rok temu wydawało się, że pokonała depresję i wróci na wielką scenę, to jednak osoby z jej otoczenia już w to nie wierzą.
"W pewnym momencie poczułem bezsilność" – wyznał w rozmowie z „Na żywo” Marek Proniewicz z firmy Sonic Records, która wydawała płyty artystki i bardzo ją wspierała.
Wierzyła, że zawsze będą razem
"Byli najpiękniejszą parą lat 70." – mówiła Maria Szabłowska o liderach grupy 2 plus 1.
Znakomicie się uzupełniali – Janusz Kruk (†45) komponował świetne przeboje, a Elżbieta Dmoch wspaniale je śpiewała.
Byli sławni i uwielbiani, a przede wszystkim szaleńczo w sobie zakochani.
"Ela była pewna, że to miłość na całe życie. Przyjaciele też uważali, że są wyjątkowo dobrze dobraną parą.
Ale ten związek od początku był naznaczony skazą – zbudowali swoje szczęście, rozbijając poprzednią rodzinę Janusza.
I przyszło im za to zapłacić" – mówi znajomy.
Gdy w 1968 r. Janusz spotkał na swojej drodze piękną i zgrabną, a przy tym muzycznie utalentowaną 17-latkę, zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
Oczarował dziewczynę, zaczęli się spotykać i razem występować.
Dla Eli Kruk porzucił żonę i córeczkę Liliankę, a pięć lat później ukochaną poślubił.
Zamieszkali w wielkim domu na warszawskiej Sadybie.
"Janusz był rozrywkowym facetem. Drzwi się tam nie zamykały, przyjaciele do nich lgnęli" – wspomina Szabłowska.
Elżbieta okazała się wymarzoną partnerką dla „króla życia”, niefrasobliwego i lubiącego wieczną zabawę Janusza.
Poważniej podchodziła do życia, była pracowita i dobrze zorganizowana.
Przez wiele lat uchodzili za małżeństwo niemal doskonałe. Idylla skończyła się w latach 80.
Rozrywkowy Janusz zdradzał żonę na prawo i lewo, w końcu odszedł do innej. Ela cierpiała, ale wierzyła, że ukochany do niej wróci.
Dla niej był pierwszą i jedyną miłością. Nie wrócił. W 1992 r. zmarł na zawał.
Piosenkarka całkowicie się załamała, popadła w depresję. Przestała występować, niemal nie kontaktowała się ze światem.
"W 1998 r. namówiliśmy Elżbietę na występ z 2 plus 1 podczas Pikniku Dwójki w Gnieźnie.
Obawiała się wyjść na scenę po takiej przerwie, ale niepotrzebnie. Publiczność przyjęła ją owacyjnie.
Ela była tak zachwycona, że byliśmy pewni, iż ją odzyskaliśmy" - dodaje dziennikarka.
Niestety, choroba znów dała o sobie znać...
Odcięła się od ludzi. Sąsiedzi widywali ją czasem w lekkim ubraniu w środku zimy.
Zachowywała się dziwnie.
"Raz w roku przychodzi do nas po pieniądze z tantiem" – mówi Marek Proniewicz.
Bez ukochanego Janusza nie chce śpiewać. Gdy go zabrakło, ona postanowiła też zniknąć ze świata...