Elżbieta Zapendowska: To ja rządzę w domu. Trudno ze mną wytrzymać!
W "Must be the music" jest łagodna jak baranek, za to domu zamienia się w prawdziwą despotkę. Nie ukrywa, że lubi rządzić i o wszystkim decydować.
Dla najbardziej cenionej w Polsce nauczycielki śpiewu, Elżbiety Zapendowskiej (68), muzyka od wielu lat jest wielką pasją. Nigdy nie sądziła, że stanie się dla niej intratnym zajęciem, a przy okazji przyniesie popularność.
Najpierw był "Idol", potem "Jak oni śpiewają", a teraz "Must be the music". Ile lat ocenia pani innych?
Elżbieta Zapendowska: Przed kamerą zajmuję się tym od ponad dziesięciu lat, a poza nią od około czterdziestu.
Od lat zmaga się pani z poważną wadą wzroku. Czy prawdą jest, że osoby, które gorzej widzą, lepiej słyszą?
- Na pewno coś w tym jest. Mój przypadek jest bardzo skomplikowany, ponieważ nałożyło się na siebie wiele wad: krótkowzroczność, jaskra i zaćma. Czasem żartuję, że jeśli chodzi o moje oczy, to mam wszystkie choroby świata.
Jak radzi sobie pani z tymi dolegliwościami?
- Przeszłam wiele zabiegów i operacji ratujących wzrok i ciągle nie jest dobrze. Prawda jest taka, że widzę bardzo słabo, ale nic się już z tym nie da zrobić. W siatkówce zaszły bowiem ogromne, nieodwracalne zmiany. Na szczęście nauczyłam się z tym żyć.
WideoPortal/x-news
Pani córka Olga też interesuje się muzyką?
- Mimo że dorastała w domu przepełnionym muzyką, wybrała inną drogę. Zajmuje się produkcją telewizyjną.
Chciałaby już pani doczekać się wnuków?
- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.
Jakie ma pani relacje z córką?
- Nigdy nie zachowywałam się jak matka kwoka. Myślę, że bardziej byłam i jestem jej koleżanką.
Niektórzy twierdzą, że drzemie w pani despotyczna natura. To prawda?
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że tak nie jest. Wiem, że bywam trudna, ale na szczęście moi bliscy przyzwyczaili się do tego, że życie ze mną nie jest łatwe. To ja rządzę w domu i to nawet tym, co będziemy oglądać w telewizji. Czasem się dziwię, że mój partner tyle ze mną wytrzymuje.
Jest pani zadowolona ze swojego życia prywatnego?
- Nie powinnam narzekać. Od trzydziestu lat mam u boku człowieka, na którego zawsze mogę liczyć i to zarówno w sprawach codziennych, jak i w interesach. Mój partner dba o mnie, opiekuje się mną.
Co Was łączy?
- Muzyka i jakaś fajna relacja, której nie da się tak po prostu wytłumaczyć. Kiedyś zdecydowaliśmy, że chcemy iść razem przez życie i trwamy w tym do dziś. Fantastyczne jest to, że wciąż mamy o czym rozmawiać.
Jaka jest pani recepta na udany związek?
- Nie mam jej, ale mogę powiedzieć, że ważne jest to, żeby się lubić i szanować oraz próbować zrozumieć potrzeby drugiego człowieka.
Czuje się pani szczęśliwa?
- Jest dobrze. Nie jestem sama, otaczają mnie osoby, na które mogę liczyć. Myślę, że nie powinnam narzekać, choć wiem, że są ludzie szczęśliwsi ode mnie. Czuję, że czegoś mi jeszcze brakuje do pełni szczęścia.
Może odpoczynku?
- Lubię podróżować po Polsce. W tym roku spędziłam dwa tygodnie w leśniczówce. Ciepłe kraje mnie nie pociągają, bo nie lubię upałów. Najlepiej wypoczywam w samotności albo w gronie najbliższych przyjaciół.
Martyna Rokita