Emil Karewicz ukrywał prawdę o sobie. Nawet jego dzieci o tym nie wiedziały
Zmarły w marcu 2020 roku Emil Karewicz, który milionom Polaków kojarzy się przede wszystkim z rolą Brunnera w serialu „Stawka większa niż życie”, latami ukrywał przed najbliższymi, że nie są jego jedyną rodziną. Dzieci aktora dopiero z jego autobiografii, wydanej rok po śmierci ich matki, dowiedziały się, że mają przyrodnią siostrę...
Emil Karewicz był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych i najpopularniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Nieśmiertelność przyniosła mu rola Brunnera w "Stawce większej niż życie" oraz kreacje w filmach "Kanał", "Krzyżacy" i "Baza ludzi umarłych". Przez całe życie trzymał się z dala od czerwonych dywanów, a w wywiadach - choć chętnie ich udzielał - nigdy nie opowiadał o... młodości.
Twierdził, że wracanie pamięcią do czasów sprzed jego ślubu z ukochaną Teresą (pobrali się w 1950 roku), po prostu nie ma sensu.
Dopiero gdy w 2012 roku owdowiał, zdecydował się wyznać, że Teresa była jego trzecią żoną. Nie wiedziały o tym nawet ich dzieci!
To, że Emila Karewicza nie sposób namówić na wspominki, jego dzieci - syn Krzysztof i córka Małgorzata - wiedziały od najmłodszych lat.
"Tata był człowiekiem skrytym. Niewiele nam o sobie opowiadał" - stwierdził Krzysztof Karewicz w wywiadzie, którego udzielił "gazecie.pl" w drugą rocznicę śmierci ojca.
"Dużo więcej dowiedziałem się z jego autobiografii "Moje trzy po trzy", która ukazała się w 2013 roku, a po którą sięgnąłem dopiero w 2018 roku. Wcześniej nie miałem zielonego pojęcia, że mama była jego trzecią żoną. Tata nigdy o swoich poprzednich żonach nie opowiadał" - powiedział syn aktora.
Dzieci Emila Karewicza z autobiograficznej książki ojca dowiedziały się także, że mają przyrodnią siostrę. Krzysztof i Małgorzata postanowili ją odszukać.
"Nawiązaliśmy kontakt z Sylwią i sporadycznie go utrzymywaliśmy. Jednak po śmierci taty się urwał" - wyznał Karewicz junior w rozmowie z Angeliką Swobodą z portalu "Weekend.gazeta.pl".
Emil Karewicz nigdy nie krył, że jego życie tak naprawdę zaczęło się dopiero, gdy poznał Teresę. Była miłością jego życia i kobietą, dzięki której poznał smak szczęścia.
"Mama opowiadała mi, że poznali się na pochodzie pierwszomajowym. Pracowali wtedy w tym samym Teatrze Jaracza w Łodzi - mama w administracji, a tata na scenie. Na tym pochodzie szli obok siebie i nagle spontanicznie wzięli się za ręce. Potem zostali narzeczeństwem i wzięli ślub. W 1953 roku ja przyszedłem na świat, a pięć lat później moja siostra" - opowiadał "Gazecie" Krzysztof Karewicz.
Dwie poprzednie żony Emil Karewicz po prostu wymazał ze swej pamięci...
Ewę, która została jego pierwszą żoną, los postawił mu drodze w czasie wojny. Wilno, w którym mieszkał, zostało w czerwcu 1941 roku zbombardowane, a on - osiemnastoletni wówczas chłopak - dostał pismo z niemieckiego biura pracy z wezwaniem do osobistego stawiennictwa. Został skierowany do firmy transportowej i... zakochał się w pracującej w administracji młodziutkiej urzędniczce.
Oświadczył się Ewie i wkrótce potem byli już po ślubie. Niestety, gdy wcielono go w szeregi Wojska Polskiego, a ją przesiedlono do Gniezna, ich drogi rozeszły się. Dopiero po wojnie odnaleźli się dzięki pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża, ale próba ponownego ułożenia sobie życia we dwoje, którą podjęli, nie powiodła się. Wzięli rozwód, a Emil znalazł pocieszenie w ramionach niejakiej Delfiny.
"Zakochaliśmy się z miejsca, a że wkrótce po pierwszym spotkaniu okazało się, że spodziewamy się dziecka, zdecydowaliśmy się wziąć ślub" - wyznał na kartach książki "Moje trzy po trzy".
Drugie małżeństwo aktora przetrwało niespełna dwa lata. Emil zostawił Delfinę, gdy poznał Teresę...
"Gdy ożenił się z moją mamą, a potem ja i siostra przyszliśmy na świat, zaczął wieść spokojne, rodzinne życie. W naszych rozmowach temat żon nigdy się nie pojawił" - powiedział syn Emila Karewicza, wspominając ojca na łamach "Gazety".
Dopiero półtora roku po śmierci ukochanej Teresy (byli razem aż sześćdziesiąt dwa lata!) aktor postanowił wyznać swe tajemnice fanom oraz... własnym dzieciom i wnukom.
Siedem lat po premierze książki "Moje trzy po trzy" doznał udaru i zmarł. Jego syn twierdzi, że - choć ojciec rozliczył się ze swoim życiem w autobiografii - z całą pewnością zabrał ze sobą do grobu jeszcze wiele sekretów...
Zobacz też:
Zenon Martyniuk postawił się żonie i synowi. Nie da ani grosza