Emilia Krakowska odnalazła miłość po 25 latach! "Nasz związek kwitnie"
Pierwsze imię ma po Emilii Plater, drugie - Urszula - na pamiątkę córki Kochanowskiego.
Nazwisko zachowała rodzinne. Wyznaje zasadę, żeby nie zadawać się z byle kim, nie jeść byle czego i nie żyć byle jak. Wpojono jej również dewizę, aby być tylko tam, gdzie jest potrzebna.
Dlatego też w życiu jest jak wędrowny ptak.
Urodziła się w okupowanym przez Niemców Poznaniu. Ojca nie znała. Zginął w Starobielsku przed jej narodzinami. Mama, Anastazja, była muzykiem, ale na życie zarabiała jako księgowa.
- W czasie okupacji mieszkałyśmy w tragicznych warunkach - opowiada pani Emilia. - I choć brakowało nam sprzętów, fortepian był zawsze. Kiedyś Andrzej Mularczyk (pisarz) powiedział mi: "To, jak dobrze wychowaliśmy dzieci, ocenią wnukowie".
Obserwując szacunek i miłość, którymi obdarowują mnie córki, składam mamie ukłon i dziękuję za jej czas i poświęcenie.
Jakim Emilia Krakowska była dzieckiem?
Czytaj dalej na następnej stronie...
- Do matury bardzo chorowitym, szczególnie przed klasówkami. Na zawołanie mdlałam, miałam torsje i duszności, wymagające wezwania pogotowia. Kiedyś uziemili mnie w szpitalu na kilka dni - śmieje się aktorka.
Dopiero w szkole teatralnej odeszły mi wszystkie schorzenia. Mama wszczepiła Emilii miłość do sztuki. Już jako kilkuletnia dziewczynka bywała w teatrze.
Kiedy zobaczyła Zofię Rysiównę w roli Balladyny, nie mogła zasnąć. Przez pół roku skradała się do domu, przy ścianie po schodach. Dokładnie jak Balladyna na wieżę.
W liceum zamiłowanie do teatru sprowadziło na Emilię kłopoty. Występowała w amatorskim teatrze, próby odbywały się wieczorami i nocą. Kiedyś na spektakl przyszedł nauczyciel, zobaczył ją na scenie i musiała opuścić szkołę.
- Zesłano mnie do Drezdenka. Piękne okolice i świetni ludzie, których tam poznałam, wynagrodzili mi jednak wszystko - mówi. Egzamin do PWST w Warszawie zdała za pierwszym razem.
Czytaj dalej na następnej stronie...
- W mojej mieszczańskiej rodzinie bardzo ceniono nazwisko - śmieje się.
- Mama wspierała moje dążenia, ale musiałam prosić dziadka, abym mogła je "szargać na scenie". Wówczas ten zawód kojarzył się wciąż jako zajęcie niezbyt moralne.
W jej życiu były wielkie miłości i namiętności. Były też rozczarowania. Ma za sobą cztery rozwody. Dlaczego odchodziła od mężów?
- Idealizowałam mężczyzn, tworzyłam ich od początku do końca pod wyobrażenie. Wymyślałam sobie takiego robaczka i go podnosiłam, podnosiłam. Bęc. I spadaliśmy z poobijanymi bokami - śmieje się gwiazda.
- Oczywiście nie obywało się bez bólu. Dopiero po latach okazywało się, że animozje nie były tak ważne jak to, co potrafiliśmy sobie ofiarować. Z małżeństw pozostały jej skarby - córki.
Eleonora jest śpiewaczką operową. Weronika rehabilitantką, niedawno wyszła za mąż.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Emilia Krakowska była pewna, że jesień życia spędzi samotnie.
- Zrezygnowałam z miłości. Jestem w takim wieku, że moi rycerze stękają, a nie wzdychają - mówiła. A jednak pomyliła się.
Siedem lat temu w drzwiach hotelu Victoria zderzyła się z przystojnym mężczyzną. Spojrzeli na siebie i... padli sobie w ramiona.
Z Sergiuszem Sikorskim byli parą w czasach studenckich. Wielka miłość zakończyła się jednak rozstaniem - on wyjechał za granicę robić karierę jako architekt. Nie widzieli się pół wieku, ale gdy spojrzeli sobie w oczy, uczucie wróciło.
- Sergiusz pracuje i mieszka w Brazylii, ale kilometry tylko służą miłości. Nasz związek kwitnie. Życzyłabym każdej kobiecie tak przeradosnego uczucia i oddania - zdradza pani Emilia.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Gwiazda cieszy się życiem.
- Mama wpoiła we mnie przekonanie, że szpital jest drogi, nieprzyjemny i nudny. Należy więc robić wszystko, aby go uniknąć. Dbam o kondycję, zdrowo się odżywiam. Ćwiczę uśmiech do świata, optymizm.
Życzliwość mam na szczęście wrodzoną. Nie mam w sobie zawiści, to pomaga. Nie chce mi się grać w zło i nie pielęgnuję w sobie urazów czy żalów.