Englert nie chciał pracować z żoną
Jan Englert (69 l.) nie chciał, by mówiono, iż ułatwił żonie, Beacie Ścibakównie (44 l.), karierę. Dlatego zdecydował, że nie będą razem pracowali. Co się zmieniło?
Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. Aktor, by jego żona miała komfort pracy, unikał wspólnego udziału w przedsięwzięciach teatralnych. I nawet jeśli w spektaklu, który sam reżyserował, była rola dla Beaty, nie proponował jej. Bo ostatnią rzeczą, jakiej chciał, to usłyszeć, że cokolwiek załatwił swojej żonie. Nie mówiąc już o tym, że nie wyobrażał sobie, aby mogli razem stanąć na scenie.
Taka sytuacja trwała latami. A aktorka cierpliwie czekała. Czuła, że kiedyś jednak to się zmieni. I miała rację! Zmiany dokonała Krystyna Janda, która namówiła aktora, by razem z żoną zagrał w spektaklu "Przygoda".
"Musiałam dwa lata czekać na jego ostateczną decyzję, ale było warto" - mówi Janda. A wspólna praca małżonków tak bardzo spodobała się Englertowi, że planuje kolejny realizowany razem spektakl. I dzisiaj już nie ma oporów, aby swobodnie mówić o tym, jak pracuje mu się z żoną.
"Zagraliśmy razem, bo na tym etapie naszego małżeństwa było to już możliwe. Beata doskonale wie, że małżeństwo ze mną przynajmniej w początkowej fazie nie było pomocą, tylko przeszkodą" - wyznaje. Jest szczęśliwy, że nie musi obawiać się, czy podjął słuszną decyzję. A Ścibakówna dodaje: "Lubię grać z mężem. Jako reżyser -aktor daje wspaniałe uwagi".
Oboje nie mogą się doczekać, kiedy znów razem staną na scenie. Szczególnie Englert, dla którego praca z żoną jest też wielką przyjemnością, na którą - jak twierdzi - warto było czekać.
PK
28/2012