Eurowizja: Największy obciach? Polskie gwiazdy na Eurowizji po 2000 roku
Eurowizja to konkurs tyleż uwielbiany, co krytykowany: za momentami wątpliwy poziom muzyczny, wszechobecny kicz, tandetną estetykę i przedkładanie show nad jakość. Wielu spośród całego tłumu znanych nam artystów, którzy reprezentowali Polskę na tej imprezie, próbowało odżegnywać się od przyjętych na Eurowizji zasad, inni podporządkowywali się im w ciemno.
Starali się zrobić show, zabłysnąć kreacją, choć budżet niekoniecznie na to pozwalał. Efekt? Poziom obciachu poza skalą. Przypominamy najbardziej pamiętne rodzynki z ostatnich 20 lat. Uprzedzamy - nie da się tego "odzobaczyć"!
W lata dwutysięczne weszliśmy na Eurowizji z rocznym opóźnieniem (pięć krajów z najsłabszymi wynikami w latach poprzednich, które rywalizowały w 1999, czyli Bośnia i Hercegowina, Litwa, Polska, Portugalia i Słowenia, zostało w 2000 roku wykluczonych ze stawki konkursowej), ale trzeba przyznać, że było to wejście niezapomniane. Do Kopenhagi poleciał Andrzej Piaseczny, bożyszcze milionów Polek i Polaków, więc nastroje były bardziej niż optymistyczne. Wokalista wymyślił sobie jednak, że utwór "2 Long" (sprawdź!) - po dłuższym namyśle i z dzisiejszą wiedzą na temat życia Piaska przywołujący wiele skojarzeń - przedstawi na scenie w konwencji wesołka, w dość niezrozumiałej stylizacji w postaci wielkiego futra. I owszem, był to dość zabawny widok, ale w zamierzeniu mieliśmy się śmiać z Piaskiem, nie z niego. Występ okazał się klapą (20. miejsce na 23 możliwe), za to obciachowa stylizacja zapadła ludziom w pamięć na tyle, że Andrzej zdobył tytuł najgorzej ubranego uczestnika Eurowizji. I dość ciężko z tą nagrodą polemizować...
Po mocnym wejściu w nowe millenium nie zwalnialiśmy. W 2004 na papierze wszystko wyglądało idealnie - na Eurowizję wysłaliśmy odnoszący sukcesy w kraju zespół Blue Cafe z jego zdolną i seksowną wokalistką Tatianą Okupnik na czele. Piosenka "Love Song" (sprawdź!) też wydawała się jedną z bardziej fantazyjnych kompozycji, które przyszło nam pokazywać Europie, więc w zasadzie co miałoby się nie udać?! Tatiana w ostatniej chwili, po zobaczeniu jak wizualnie prezentować będą się konkurentki, uznała, że przygotowana dla niej kreacja jest za mało efektowna. No cóż, powiedzieć, że ta, na którą ostatecznie postawiła, była efektowna, to nie powiedzieć nic. Kreacja wokalistki sprawiała wrażenie niedokończonego kostiumu "seksownej kocicy" czy innego halloweenowego klasyku, którymi raczą nas co roku dyskonty albo... sex-shopy. Na domiar złego, Okupnik zjadła trema i wokalnie jej występ był, delikatnie mówiąc, męczący. Jak widać, nie każdą tandetę fani Eurowizji biorą w ciemno.
Michał Wiśniewski wraz z zespołem Ich Troje miał okazję zaprezentować się na Eurowizji dwukrotnie. W 2003 (sprawdź!) wykręcił najlepszy po Edycie Górniak wynik w historii naszych startów w tym konkursie i wrócił do kraju z wysokim, 7. miejscem. Ambicja kontrowersyjnego gwiazdora kazała mu jednak spróbować ponownie swoich szans trzy lata później i tym razem Wiśniewski wyciągnął najcięższe działa: do występu z "Follow My Heart" (sprawdź!) zaprosił wszystkie dotychczasowe wokalistki tj. Magdę Femme, Justynę Majkowską i Anię Świątczak. Do tego dorzucił rapera Reala McCoya, a tekst piosenki został zaśpiewany w czterech językach: polskim, angielskim, niemieckim i rosyjskim.
Wiśniewski w związku z umową z jednym z operatorów sieci komórkowej przefarbował swoje charakterystyczne czerwone włosy na zielono, a cała oprawa wizualno-modowa eurowizyjnego występu stała pod znakiem taniego przepychu, przywodzącego na myśl nowobogacką telenowelę o dysfunkcyjnej rodzinie z wielkim musicalowym finałem. Poziom kiczu absolutnie wystrzelił poza skalę! My jesteśmy już zmęczeni pisząc o tym, a co dopiero mieli powiedzieć telewidzowie oglądający ten osobliwy spektakl w swoich domach. Zaatakowane złotem oczy telewidzów odesłały Ich Troje do domu już w półfinale.
Na Eurowizji próbowaliśmy też międzynarodowej mieszanki. W 2007 do Helsinek poleciał zespół The Jet Set czyli rosyjsko-angielski duet Sashy Strunin i Davida Juniora Serame’a. Imprezowy utwór "Time to party" (sprawdź!) i mocny wokal młodziutkiej Strunin miał być przepisem na sukces, ale na niewiele się to zdało po dość kiepskim występie. Najwięcej wątpliwości wywołała oprawa wizualna, stylizowana na tani buduar, i kreacja wokalistki, która nie miała wówczas nawet skończonych 18 lat. Miało być sexy i kabaretowo, ale chyba nie o taki kabaret chodziło. Oglądając show po latach ciężko się oprzeć wrażeniu, że to występ na miarę lokalnego festynu, a nie jednej z największych imprez na świecie. The Jet Set nie awansowali nawet do finału i jeśli mamy być szczerzy, ciężko mówić tutaj o jakiejś wielkiej niesprawiedliwości...
Eurowizyjny występ Isis Gee spełnia wszystkie warunki najbardziej klasycznego, stereotypowego show tamtych lat: ckliwa ballada "For Life" (sprawdź!) z podkładem muzycznym z generatora ckliwych ballad, skąpane w bieli i dymie skrzypaczki, hollywoodzki uśmiech wokalistki i jej niedbale przedłużone włosy, zbyt mocna opalenizna czy w końcu wściekle turkusowa suknia prosto z hali zakupowej przy ul. Marywilskiej w Warszawie. Brakowało tylko wypuszczenia gołębia na ostatnim refrenie i naprawdę mielibyśmy komplet. To się po prostu nie mogło udać i za cud należy uznać zakwalifikowanie się przez Isis do finału. Tam zajęła wprawdzie przedostatnie miejsce i być może dla kogoś, kogo odważni określali mianem "polskiej Sade", to była porażka, ale jak najbardziej zrozumiała. Isis mówiła po Eurowizji, że ta przygoda wiele ją nauczyła, ale sądząc po ewolucji jej stylu w kolejnych latach... Ta nauka ewidentnie poszła w las.
Gdzie oglądać finał Eurowizji 2021? Kto wystąpi i jak głosować?