Ewa Błachnio i koledzy z "Kabaretu na żywo" alarmują: "Sytuacja jest bardzo poważna"
Ewa Błachnio i jej koledzy z "Kabaretu na żywo" mają za zadanie rozśmieszać Polaków, co do tej pory świetnie im wychodziło. Niestety, okazuje się, że i naszym satyrykom w ostatnim czasie nie jest do śmiechu. Wszystko przez wszechobecną drożyznę i galopującą inflację. "Sytuacja jest bardzo poważna" - przyznają w "Fakcie" zaniepokojeni komicy.
W ostatnich miesiącach chyba nie ma osoby, której wszechobecna drożyzna nie dałaby się we znaki. Choć oczywiście w najtrudniejszej sytuacji są bez wątpienia emeryci czy zarabiający najniższą krajową, to i bywalcom salonów nie jest do śmiechu.
I to nawet gwiazdom kabaretów, których na ogół nie łączymy z pesymistycznymi wyznaniami. Okazuje się jednak, że i oni - jak przekonują - aktualnie nie mają za wesoło. W rozmowie z "Faktem" nie kryją niepokoju dotyczącego swojej przyszłości.
Ewa Błachnio, która przed laty zdobyła ogromną popularność w Kabarecie Limo, a teraz z powodzeniem współprowadzi "Kabaret na żywo" w Polsacie, mówi wprost, że w "kwestii drożyzny żarty się skończyły".
Kobieta jest przerażona m.in. rachunkami, które ostatnio przyszło jej zapłacić.
"Rachunki rosną, jak moja pupa po świętach. Sytuacja jest bardzo poważna" - wyznaje w "Fakcie", dodając jednak że przynajmniej właściciel jej mieszkania "okazał serce".
"Mieszkam w jednym mieszkaniu już trzy lata i właściciel podniósł mi czynsz tylko o 300 złotych. Dziękuję ci, człowieku. To bardzo miłe" - dodała ironicznie Ewa.
Jej kolega z "Kabaretu na żywo" nie kryje swej złości i poirytowania. Łukasz Żak nie może bowiem zrozumieć, że "mimo ustabilizowania się cen surowców i energii ceny w Polsce wciąż szaleją". Jemu za sam prąd przyszło ostatnio zapłacić "dwa razy tyle co poprzednio".
"Jeśli chodzi o czynsz, to kiedy się wprowadzałem do mieszkania w 2014 roku, płaciłem 444 złote. Teraz to jest dodatkowy tysiak" - wylicza Żak.
Piotr Gumulec utyskuje z kolei, że sam czynsz rośnie mu od dwóch lat w zawrotnym tempie, a tu przecież trzeba doliczyć rachunki za energię, telefon czy internet, nie mówiąc o jedzeniu czy wydatkach na lekarza.
"W ciągu dwóch lat mój czynsz wzrósł z 300 złotych do 600 złotych. I z czego tu się śmiać?" - dodaje gorzko kabareciarz.
Choć oczywiście wydawać by się mogło, że gwiazdy kabaretu zarabiają dobrze, to trzeba mieć na uwadze, że przez blisko dwa lata pandemii prawie wcale nie zarabiali.
Teraz jest trochę lepiej, ale drożyzna i tak daje im się we znaki. Wszyscy jednak przyznają, że mają nadzieję, że kiedyś sytuacja w naszym kraju wróci do normalności...
Zobacz też:
Ewa Błachnio odradza pesymistyczne myślenie
Abelard Giza: Komu zawdzięcza oryginalne imię?