Ewa Błaszczyk cierpi po stracie ojca. To dla niej wielki cios
„Nie umiera ten, kto trwa w sercach i pamięci naszej” – napisała w nekrologu rodzina Ewy Błaszczyk (62 l.). Aktorka bardzo przeżywa stratę ojca. To dla niej ogromny cios.
Jan Błaszczyk (†89 l.), który odszedł 28 maja, był dla Ewy autorytetem i wzorem do naśladowania. Gdy los ciężko ją doświadczał - śmiercią męża, chorobą córki - zawsze myślała o nim i o jego wojennych przejściach.
- Czasem mam wrażenie, że tata nadal się boi. Wszystko przeżył za szybko i w zbyt młodym wieku - opowiadała "Dobremu Tygodniowi".
Pan Jan miał 11 lat, kiedy wybuchła druga wojna światowa. Jego rodzina wiele przeszła, stracił ojca. Nie dzielił się tragicznymi wspomnieniami tego czasu z bliskimi. Nie chciał ich nimi obarczać.
Ewa poznała losy taty, gdy była w klasie maturalnej. Zaprzyjaźniła się z jego dowódcą, doktorem Hofmanem. Opowiedział jej o spalonych przez Niemców wsiach, zamordowanych ludziach. O wszystkim, czego nigdy nie usłyszała w domu.
- W czasie wojny tata był najmłodszym partyzantem kieleckiej Armii Krajowej, potem został pilotem wojskowym, ale nie mógł się przystosować do reżimu Wojska Polskiego. - mówiła aktorka.
W dodatku w niewyjaśnionych okolicznościach ginęli jego koledzy z AK. Bał się UB, nosił przy sobie broń. Tłumione wspomnienia wróciły. Role w rodzinie się odwróciły i pan Jan potrzebował wsparcia dzieci.
- Napięcie wzmogło się w stanie wojennym: usztywnił się, posmutniał. A ja bym chciała założyć mu różowe okulary - mówiła Ewa, która z całych sił wspierała walczącego z depresją tatę. - Jeździmy do specjalistów, bierze antydepresanty. To silny człowiek - przyznawała z dumą.
Gdy choroba się nasiliła, zamieszkała w domu razem z rodzicami. - Mam szacunek dla takiego ułożenia stosunków w rodzinie, gdzie młodzi i starzy dają sobie czas i cierpliwość - podkreślała Błaszczyk.
Z jej przykładu czerpie córka Marianna (24 l.), która troskliwie pomaga mamie w opiece nad siostrą Olą.
***
Zobacz więcej materiałów: