Ewa Błaszczyk ma ważną misję!
15 lat temu jej córka zapadła w śpiączkę. Niedawno ten dramat odżył w niej na nowo. Za sprawą filmu.
Właśnie zakończyła zdjęcia do poruszającego filmu pt. "Za niebieskimi drzwiami", opartego na powieści Marcina Szczygielskiego. To historia 11-letniego chłopca, którego matka po tragicznym wypadku samochodowym zapada w śpiączkę. Dziecko trafia pod opiekę ciotki Agaty - tę rolę gra właśnie Ewa Błaszczyk (59 l.). W jej pensjonacie odnajduje tytułowe niebieskie drzwi prowadzące do magicznego świata jego wyobraźni.
Wierzy w to, że jej Ola się obudzi
Gdy Ewa Błaszczyk czytała scenariusz filmu, przed oczami przewijały się jej obrazy z własnych doświadczeń. Weszła w swą rolę całą sobą. Przecież doskonale wiedziała, co odczuwa osoba, której ktoś bliski zapada w komę. Sama 15 lat temu przeżyła podobną tragedię. W 2000 r. nagle zmarł jej mąż Jacek Janczarski, a dokładnie po 100 dniach jedna z córek bliźniaczek, Ola, zakrztusiła się tabletką. Odratowano ją, ale do dziś jest w śpiączce. - Nie wiedziałam nawet, jak się nazywam, jaką mam płeć. Ktoś zawiesił kwiaty na furtce do mojego domu, a ja dałam je córce gosposi, bo do głowy mi nie przyszło, że są dla mnie. Bo mnie nie było przecież - tak aktorka wspomina w ostatnim wywiadzie ten dramatyczny moment.
Ewa długo zmagała się z depresją. Dziś jest już lepiej, ale i tak każdy dzień to pokonywanie niewyobrażalnego bólu, pustki. - Jestem bardzo krucha. Staram się poruszać po świecie po powierzchni ziemi, nie zapadając się po biodra w bagno - wyznaje. Znajduje na to siłę za sprawą córki Marianny, a także dzięki założonej przez siebie Klinice Budzik, która pomaga wracać do zdrowia dzieciom po urazach mózgu. Udało się w niej wybudzić ze śpiączki 15 pacjentów. Niestety niedawno zmarła w niej 3,5-letnia dziewczynka. Aktorka bardzo to przeżyła.
Błaszczyk przyznaje, że zdecydowała się na udział w filmie ze względu na podjęty w nim temat. - Może to trochę bajka, ale możliwe, że wywoła empatię dla problemu komy - powiedziała w wywiadzie. Film kończy się happy endem. Ewa nie traci nadziei, że choroba jej córki też będzie miała taki finał.