Ewa Błaszczyk przekazała pilne wieści w sprawie swojej córki. Czekała na to od dawna
Ewa Błaszczyk już od kilkudziesięciu lat walczy o to, by jej córka Aleksandra, która wpadła w śpiączkę po zakrztuszeniu się tabletką, wróciła do zdrowia. Choć jej sytuacja jej niezmiernie trudna, aktorka nie zamierza się poddawać. Ostatnio poinformowała, że pojawiły się nowe możliwości, które dają nadzieję na nowatorskie leczenie.
W 2000 roku Ewa Błaszczyk przeżyła prawdziwą tragedię: z powodu tętniaka aorty zmarł jej ukochany mąż Jacek Janczarski. Chwilę potem przyszedł kolejny cios: Aleksandra - córka aktorki wpadła w śpiączkę po zakrztuszeniu się tabletką.
68-latka postanowiła się jednak nie poddawać i już od ponad dwudziestu lat walczy o to, by jej córka wróciła do zdrowia.
W tym celu aktorka założyła fundację "Akogo?" i przyczyniła się do powstania Kliniki Neurorehabilitacyjnej "Budzik" przy Centrum Zdrowia Dziecka, dzięki której wielu małych pacjentów dostało szansę na normalne życie.
Choć w tym roku mijają już dwadzieścia trzy lata od tragicznego zdarzenia, można mówić o drobnych postępach. Ewa Błaszczyk nie traci nadziei i stale monitoruje postępy w leczeniu Oli.
Ostatnio znów pojawiła się nowa szansa na to, że córka aktorki otrzyma potrzebną pomoc. Artystka o szczegółach opowiedziała w "Pytaniu na śniadanie".
"Mamy radę naukową, w której śledzimy ludzi, naukowców z całego świata. Będziemy chcieli to wdrażać w Polsce. To są nieinwazyjne metody bodźcowania mózgu. Jeśli to działa, to wszystko się poprawia, w tym mózg. Wykorzystuje się też światło, pole magnetyczne, komórki macierzyste z własnej skór" - tłumaczyła prowadzącym.
Przy okazji dodała, że najnowsze odkrycia pomogą szerokiej grupie pacjentów, którzy zmagają się z przeróżnymi dolegliwościami ze układu nerwowego.
"Jeśli tego typu rzeczy idą do przodu, to to jest nadzieja nie tylko dla śpiączki, ale dla wszystkich chorób neurodegeneracyjnych mózgu, a wiadomo, że jest tego coraz więcej i w coraz młodszym wieku nas to dopada. Styl życia..." - relacjonowała Ewa Błaszczyk.
Prowadząca program Katarzyna Cichopek zapytała słynną aktorkę, jak radzi sobie w tej niełatwej sytuacji.
"To będzie do końca życia to samo. Czasem rozmawiam z filmowcami, którzy chcieliby o tym zrobić film, ale cały czas wydaje mi się, że to jeszcze nie jest ten moment" - wyznała aktorka.
Na szczęście ostatnio pojawiła się nowa nadzieja i szansa na to, że coś nareszcie może się zmienić.
"Dopiero teraz mam poczucie, że coś może uda się dla niej zrobić. Do tej pory wszystko, co robiliśmy, było potrzebne, ale ona nie mogła już z tego skorzystać. Teraz gdy otwierają się drzwi... Będzie jak będzie, ale trzeba coś robić, a nie nic nie robić, bo się żyć nie da" - podsumowała Ewa Błaszczyk.
W rozmowie z prezenterami "Pytania na śniadanie" przyznała także, że ostatnio dużo czasu spędza na włoskiej wyspie. Aktorka nie traci nadziei, że kiedyś być może uda jej się zabrać tam swoją córkę.
"Straciłam już właściwie wszystkich - rodziców, brata, męża, siostrę męża, ich rodziców. Właściwie zostałam sama, więc wiem, jak cenna jest każda sekunda tutaj spędzona. Niejako w prezencie od rodziców dostałam taką możliwość, że mogłam sobie kupić coś nad ciepłym piaskiem i morzem na Sycylii. Gdzieś z tyłu głowy jest coś takiego, że może kiedyś, zanim odejdę, zawiozę tam Olę" - dodała.
Zobacz też:
Ewa Błaszczyk zdradza pilne wieści o stanie córki Oli. "Minął już czas"
Ewa Błaszczyk przekazała przejmujące wieści. To były ostatnie słowa jej córki
Jacek Janczarski i Ewa Błaszczyk: ich życie dotknęła podwójna tragedia