Ewa Dałkowska przeżyła chwile grozy. Żywioł zniszczył dorobek jej życia
Aktorka Ewa Dałkowska (72 l.) przeżyła chwile grozy. Gdy była w stolicy, w jej domu na wsi wybuchł pożar.
To jej miejsce na ziemi. Uwielbia celebrować poranki, pijąc na ganku kawę, a wieczorem podziwiać zachody słońca.
Od wielu lat wraz z mężem, producentem filmowym Tomaszem Miernowskim, mieszka w domu na wsi pod Warszawą.
Niedawno na ich posesji doszło do dramatycznych wydarzeń - spłonęła połowa konstrukcji drewnianego budynku. Pożar wybuchł w ciągu dnia, gdy Ewy Dałkowskiej nie było wtedy w Jesówce, ale przebywał tam jej ukochany.
Na szczęście czujni sąsiedzi zauważyli dym, wezwali straż i natychmiast ruszyli z pomocą.
Pan Tomasz wydostał się z płonącej budowli bez szwanku. Zaalarmowana aktorka szybko wróciła ze stolicy. Cieszyła się, że mężowi nic się nie stało. A dom?
Czytaj dalej na następnej stronie...
Ma nadzieję, że uda się go odremontować. Podkreśla, że za największy życiowy sukces uważa rodzinę i wybudowanie domu.
Mieszkanie na wsi było jej marzeniem. Nie chciała już dłużej żyć w mieście, irytował ją harmider, doskwierał brak prywatności, spokoju.
Pamięta, jak zaczęła znosić projekty domów. Jeden zwracał uwagę, był z bali, kryty strzechą, z kolumnami, jak dworek.
- Tomasz na niego zerknął: "W tym mógłbym mieszkać". I na tym jego udział się skończył. Wzięłam siostrę, prawniczkę i poszłam podpisać umowę - opowiadała.
Kiedy kilkanaście lat temu postawiła fundamenty, mąż stracił akurat pracę. Większość kosztów musiała pokryć więc sama. Aby skończyć budowę, zacisnęli pasa, zadłużyła się u przyjaciół, zrezygnowała też z wojaży. Każdy grosz przeznaczała na swoje upragnione gniazdko. Było warto.
Ma nadzieję, że uda jej się odbudować ukochany dom.