Ewa Drzyzga: Pożegnanie ze łzami w oczach!
"To nie jest koniec! To jest początek czegoś nowego" – powiedziała Ewa Drzyzga (48 l.) żegnając się niedawno z ekipą "Rozmów w toku". O tym, że program znika z ramówki TVN, poinformowała widzów 7 października. "Ludzie mają sentyment do rzeczy, które dobrze znają, ale też złaknieni są świeżości, czegoś nowego" – stwierdziła i zapowiedziała, że wiosną przyszłego roku wróci na antenę z talk-show równie dynamicznym i ekscytującym jak ten, który prowadziła przez ostatnie 16 lat.
Ewa na razie nie chce zdradzić żadnych szczegółów na temat swego nowego programu, ale twierdzi, że wciąż będzie blisko ludzi, czyli tych, których dawno temu podjęła się reprezentować jako dziennikarka. "Jestem taka, a nie inna dzięki ludziom, z którymi miałam do czynienia" - wyznała kiedyś. "Zawsze pod koniec lata myślę, że to już koniec 'Rozmów', bo ile historii może się ludziom przydarzyć?" - mówiła.
Dziś żartuje, że choć ludzkie problemy nigdy się nie kończą, nadszedł jednak ten moment, kiedy trzeba powiedzieć stop i... odpocząć. A o tym, by wreszcie - jak sama mówi - złapać oddech i wyspać się, Ewa marzyła już od lat.
W pierwszy weekend po nagraniu ostatniego odcinka "Rozmów w toku" dziennikarka wybrała się z synami - Stanisławem (12 l.) i Ignacym (10 l.) - nad Wisłę. Z leżących pod Krakowem Mogilan, gdzie od kilkunastu lat mieszka, jedzie się pod Wawel pół godziny. Ewa bardzo lubi przemierzać tę trasę... na rowerze. Podczas wycieczek rowerowych w towarzystwie synów czuje się jak nastolatka. Te wyprawy uszczęśliwiają ją, podobnie jak wyprawy w góry, które uwielbia, a na które do niedawna wciąż brakowało jej czasu.
Teraz może zaplanować nie tylko wycieczkę w Tatry, ale też dłuższą podróż. "Moi bliscy cierpią, bo nie mogę sobie spontanicznie pozwolić na wyjazd z nimi" - mówiła jeszcze rok temu.
Dziś ma wreszcie trochę wolnego czasu nie tylko na rowerowe wycieczki z synami, spacery z mężem po Rynku czy po krakowskim Kazimierzu, ale też na to, by uporządkować stosy zdjęć przywożonych z wakacji i od lat czekających na włożenie do albumów. "Albumy stoją na półce: większe, mniejsze, w twardych okładkach, w kolorowych, ale... puste" - żartowała w wywiadzie i dodała, ze zapełnienie tych albumów zdjęciami to jej wyzwanie na najbliższe tygodnie.
Mąż Ewy Drzyzgi, Marcin Borowski, nie wierzy, że jej się to uda. Ma jednak nadzieję, że żona częściej niż do tej pory będzie gotowała mu zupy, za którymi przepada. "On twierdzi, że moje zupy są wyjątkowe, ale popisowe dania naszej rodziny są jego autorstwa" - wyznała dziennikarka w książce "Jak ja to robię?".
Jeszcze przed wakacjami kalendarz Ewy zapełniony był po brzegi. Czasem, aby zdążyć na nagranie "Rozmów w toku", wyjeżdżała z domu, gdy synowie i mąż jeszcze spali, a wracała z pracy, kiedy jej mężczyźni... już spali. "Nigdy nie zapominam, że rodzina jest priorytetem" - mówi, ale dodaje, że nie zawsze udaje się jej zjeść z najbliższymi śniadanie czy kolację. "Odbijamy sobie to wszystko w weekendy" - twierdzi.
Marcin Borowski jest drugim mężem Ewy Drzyzgi. Zanim się w sobie zakochali, mijali się na korytarzach w rozgłośni radiowej, w której oboje pracowali, i - jak wspominają - często skakali sobie do gardeł. "Jak zaczynaliśmy się kłócić, tworzyła się między nami szczególna chemia" - wyznała Ewa w swojej książce.
W końcu, w 2004 roku, oboje uznali, że nie mogą bez siebie żyć i wzięli ślub. Dziś Ewa Drzyzga często mówi w wywiadach, że decyzja o założeniu rodziny z Marcinem była jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek podjęła. Uwielbiana przez widzów dziennikarka wierzy, że również zakończenie emisji "Rozmów w toku" okaże się dobrym ruchem.
"Świat nie kończy się przecież w miejscu, w którym teraz żyjemy" - powiedziała w programie Bartosza Węglarczyka. I dodała: "Idzie nowe".