Ewa Kasprzyk: Czy aktorka nie będzie tego żałować?
Ewa Kasprzyk (62 l.) niedawno zdecydowała się na dość radykalny krok...
Lubi powtarzać, że uwielbia nowy rok. Bo za każdym razem pozwala odkrywać życie z innej perspektywy. Tym bardziej że 1 stycznia ma urodziny.
W tym roku sprawiła sobie wyjątkowy prezent. Po 17 latach zrezygnowała z etatu w stołecznym Teatrze Kwadrat, którego jest gwiazdą.
Nie boi się nieznanego. - Etat daje poczucie bezpieczeństwa, ale też przypomina niewolę. Przez to nie mogłam pojechać na Festiwal w Wenecji po odbiór nagrody za główną rolę w filmie Bellissima - wyznaje Ewa Kasprzyk.
- Aktor nie może stać w miejscu, musi mieć paliwo do działań na odpowiednim poziomie: nowych partnerów, nowych reżyserów, nowe bodźce.
Aktorka zna swoją wartość i mimo upływających lat nie zamierza z niczego rezygnować. Ani ze sposobu ubierania się, ani stylu bycia.
- Już za młodu uwielbiałam prowokować. Trochę ryzykuję, że prowokacja obróci się przeciwko mnie, ale na razie nie mam złych doświadczeń. Prawdą jest, że uchodzę za osobę niepokorną i liberalną w sferze obyczajowej. Zarówno przez pryzmat granych ról, jak i postępowania w życiu osobistym. Ale w pewnym wieku, z moim bagażem doświadczeń mogę już chyba żyć, jak chcę - powtarza aktorka.
Wiele kobiet widzi w niej wzór do naśladowania, zazdrości siły. - Kobiety 50+ bywają przezroczyste. Nie wiem, dlaczego to sobie robimy. Same spychamy się na margines. Kiedy dzieci są odchowane, z mężem jest, jak jest, to wymyślamy sobie niańczenie wnuków, ogródki działkowe i wystawanie w kolejkach do lekarza - mówi.
Walczy z takim stereotypem. Lubi realizować marzenia, a dar przekonywania ma wielki. Za jej namową powstał scenariusz trzeciej części kultowej już komedii "Kogel-Mogel". Poza tym kocha dalekie podróże, zwłaszcza do Azji, którą niedawno odkryła.
- Lotniska, przesiadki, czekanie na połączenia to dla mnie inny wymiar, kiedy wreszcie mam czas dla siebie. W podróży jestem zawieszona między tym, od czego uciekłam, a tym, co zastanę tam, dokąd zmierzam. Lubię ten stan. Im dłuższa podróż, tym lepiej - mówi aktorka.
Teraz, kiedy jest panią swojego czasu, na pewno będzie wyjeżdżała jeszcze częściej.
- Marzy mi się Ameryka Południowa. Ja się chyba urodziłam z genem wolności, szukania, odkrywania. Mnie ciągle gdzieś ciągnęło w świat. I dalej ciągnie. Nigdy nie marzyłam o domku na wsi, odpoczynku w stałym miejscu, umarłabym z nudów z samą sobą. All inclusive też jest dobre tylko na parę dni, ale potem chcę coś robić, i wynajduję sobie coraz to nowe aktywności - wyznaje.
Czego życzyła sobie na kolejne urodziny? - Dużo miłości. To jest podstawa. Miłości do siebie, ale i miłości w dostrzeganiu drugiego człowieka, jego kondycji, problemów. Kiedyś myślałam, że z każdą dziesiątką lat coś się kończy, teraz czuję, że coś się zaczyna. Chciałabym spotykać na swojej drodze fajnych, mądrych ludzi i wiedzieć, jak się uchronić przed złą energią - wyznaje.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: