Ewa Skibińska nie zdołała zatrzymać miłości
Wiedziała doskonale, jak bolesne potrafią być rozstania. Bardzo przeżyła rozwód rodziców. Wierzyła, że jej uczucie przetrwa wszystko. Myliła się...
Wychowywała się w rozbitej rodzinie, co położyło się cieniem na jej życiu. Jako dorosła kobieta Ewa Skibińska (56 l.) nie chciała być samotną matką, dlatego za wszelką cenę pragnęła utrzymać związek. I długo to jej się udawało.
Miała 11 lat, kiedy rodzice się rozwiedli. - Byłam świadkiem w sądzie, walczyłam o alimenty, ojciec mówił, że przecież po szkole mogę iść do pracy, po co mi studia. Wróciłam do domu i długo płakałam. Ale przegrał, płacił do końca mojej nauki - zwierzała się.
Był aktorem bez papierów, dyrektorem kolejowego domu kultury, gdzie prowadził kabaret i zespół muzyczny. Dużo jeździł z występami po Polsce, wśród najbliższych pojawiał się sporadycznie.
Chociaż nie sprawdził się jako tata i mąż, pani Ewa zapamiętała, że był dla niej dobry. Potem zniknął z jej życia na wiele lat.
Kiedy została już uznaną aktorką, wypatrzyła ojca na widowni przez dziurę w kurtynie. Zaraz po brawach zrzuciła kostium i pobiegła przed teatr. Udało jej się go złapać - zaprosiła go do siebie, gdzie pokazała mu swoją śpiącą, trzyletnią wówczas, córeczkę Helenkę, którą urodziła mając 23 lata.
Po raz ostatni spotkała tatę 15 lat temu. Był już po wylewie. Aktorka próbowała posklejać zerwane więzy. Niestety, nie było to łatwe.
- Już po jego śmierci spotkałam po raz pierwszy mojego przybranego brata. To było wielkie przeżycie, patrzeć w oczy dorosłego człowieka i widzieć w nich swoje - mówiła.
Najwięcej zawdzięcza mamie, która samotnie ją wychowywała. Obie były ze sobą związane silną więzią, wydawało się, że nierozerwalną. Do czasu, gdy w życiu Ewy pojawił się mężczyzna.
- Trudno jej było przełknąć moją miłość - opowiadała Skibińska, która do 20. roku życia chciała być dokładnie taka jak mama mamy. Nie miała przeciwko komu się buntować, nie piła alkoholu, nie paliła papierosów.
- No i skończyło się tak, że moim największym aktem buntu było to, że zabrałam lalki i misie, wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z ukochanym hipisem. Mama bardzo to przeżyła - wspominała Skibińska, dodając: "Był rozwiedziony, długowłosy, z apaszką na szyi. Musiało dużo wody upłynąć, żeby się do niego przekonała".
Wybrankiem Ewy okazał się krytyk teatralny, późniejszy dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, gdzie była gwiazdą, Krzysztof Mieszkowski.
- Dziś dobrze rozumiem mamę, ten jej lęk o moją przyszłość, naiwną wiarę, że może mnie uchronić przed cierpieniem z miłości. Ale to rejon niedostępny dla rodziców. Można jedynie wspierać i przyglądać się z dystansu - skomentowała aktorka.
Dzisiaj już wie, że to uczucie, które miało okazać się "jedyne i na całe życie" należy do przeszłości. Cztery lata temu Mieszkowski przestał być dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu, został posłem i przeniósł się do Warszawy.
- Skończył się teatr, skończył się związek i miłość - podsumowała Skibińska.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: