Ewa Złotowska: Mój Marek by tego chciał
Żona Marka Frąckowiaka (†67 l.), Ewa Złotowska (71 l.), postanowiła kultywować zwyczaj, który wraz z aktorem wymyśliła lata temu.
Chociaż mąż Ewy Złotowskiej, Marek Frąckowiak, odszedł ponad rok temu, po długiej walce z nowotworem, ona w Boże Narodzenie nie zostanie sama.
- Rozsypała się moja najbliższa rodzina, ale za to przyjedzie siostra Ania i przyjaciółka Krysia. No i mam siedem zwierzaków, trzy koty i cztery psy, więc w domu nie będzie pusto... - wyznaje.
Ich dom we wsi Bielawa koło podwarszawskiego Konstancina zawsze był pełen zwierząt. Zresztą małżonków połączył pies aktorki, Feluś. - On pierwszy zakochał się w Marku - mówi pani Ewa.
- Kiedy się rozstawali, chodził smutny. A gdy Marek zostawił rękawiczkę, wdychał jej zapach. Dużo wtedy pracowała i pan Marek opiekował się jej pupilem, więc, jak mówili znajomi pary, żeby nie krzywdzić psa, pani Ewa związała się z aktorem.
- Marek był fajnym, ciekawym, bogatym wewnętrznie człowiekiem - wylicza aktorka. - Sprawdzał się jako przyjaciel i człowiek. Nie sądziłam, że coś takiego mi się w życiu zdarzy...
Aktorka będzie kultywować zwyczaj, który wymyśliła wraz z ukochanym.
- On by tego chciał - mówi "Rewii" pani Ewa i wyjaśnia: - Jest w polskich domach taki piękny zwyczaj zostawiania talerza dla zbłąkanego wędrowca. Nigdy do nas nie przyszedł, więc my z Markiem zawsze braliśmy jedzenie, którego w święta chyba wszyscy mają w nadmiarze, braliśmy miskę, worek i szliśmy do lasu czy w pole, by zostawić zboże, buraki, marchewkę zwierzętom - zdradza Ewa Złotowska.
Dodaje, że w tym roku nie może być inaczej. Zachęca też innych, aby nie zapominali o braciach mniejszych.
- Wstańmy na chwilę od stołu, wyjdźmy na spacer do lasu, zanieśmy prezent psu, którego sąsiad źle traktuje. Albo po prostu kupmy karmę dla schroniska. I najlepiej, żeby ten odruch pozostał nam nie tylko od święta - zachęca z uśmiechem Ewa Złotowska.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: