Fakt: Bartłomiej Misiewicz proponował w nocnym klubie pracę w MON
Dziennik "Fakt" opisuje zaskakującą historię z Bartkiem Misiewiczem (26 l.) w roli głównej. Według informacji gazety prawa ręka ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza kilka dni temu tak narozrabiała, że dziś jest na czołówkach gazet i portali internetowych.
Z relacji dziennika wynika, że 26-latek noc z czwartku na piątek spędził w białostockim klubie WoW, gdzie dojechał rządową limuzyną, mimo że hotel, w którym się zatrzymał, był 350 metrów dalej. Towarzyszyło mu dwóch mężczyzn: ochroniarz, którego przedstawiał jako "funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej", oraz "człowiek ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela".
To, co działo się w środku, wyglądało niemal jak sceny z filmu - Misiewicz miał stawiać kolejki wszystkim w barze i oferować pracę w MON przypadkowym ludziom, m.in. mężczyźnie poznanym w palarni czy studentce, którą próbował podrywać na parkiecie.
Cały czas wiernie wychwalał Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza ("naprawdę spoko gość").
"Nie zabrakło też opinii o katastrofie smoleńskiej" - czytamy w "Fakcie" relację świadka zdarzenia. "Mówił, że to Donald Tusk i Bronisław Komorowski maczali w tym palce".
Przypomnijmy, że Misiewicz, zanim zastąpił w MON 20-letniego Edmunda Jannigera, był ministrantem i od sześciu lat członkiem Prawa i Sprawiedliwości. W sierpniu z rąk Macierewicza otrzymał medal "za zasługi dla obronności kraju". Mimo że nie posiada wykształcenia wyższego i nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych, został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
26-latek uważa, że jego kariera to konsekwencja wieloletniej pracy i zdobytych kompetencji.
Na razie ministerstwo nie wydało komunikatu w sprawie wspomnianej nocy.
***
Zobacz więcej o gwiazdach: