Felicjańska tłumaczy się z wyjazdu do Bogatyni
Ilona Felicjańska, modelka i prezes Fundacji Niezapominajka spotkała się z zarzutami, że jej przyjazd z darami do Bogatyni to PR. W rozmowie z PAP Life modelka opowiada o swoich motywacjach i tym, że czasem trzeba po prostu zaakceptować to, co się stało i iść dalej.
"Z całą pewnością nie była to kwestia PR-u, ponieważ od dłuższego czasu nic nie robię w tym celu. Robię to, co czuję i co mówi mi intuicja. Intuicja podpowiedziała, żeby stworzyć Niezapominajkę, która od sześciu lat pomaga, cały czas działa i nieprawdą jest, że podupadła - wciąż zbieramy pieniądze głównie na dzieci z porażeniem mózgowym - wyjaśnia Felicjańska.
"Bogatynia to był czas, kiedy miałam bardzo dużo przemyśleń. Traciłam nadzieję, czy ten świat jest taki, w jakim chcę żyć i nie do końca chodziło o to, że spowodowałam wypadek, czy że jestem uzależniona, bo to wszystko, co dotyczy mnie ja już zaakceptowałam. Ja akceptuję siebie i to jest najważniejsze" - mówi gwiazda.
"(...) Każdy na tym świecie ma jakieś zadanie do wykonania. Jeśli to czuję, należy to robić. Dlatego zrobiłam akcję na Facebooku, zebrałam różne rzeczy, znalazłam osobę, która pojechała ze mną. Spaliśmy w tej samej szkole, w której spali żołnierze i ci, którzy stracili dom - łącznie ok. 600 osób" - wspomina modelka.
Przypomnijmy, Ilona Felicjańska spotkała się z zarzutami, że jej akcja pomocy powodzianom w Bogatyni była podyktowana próbą naprawy wizerunku nadszarpniętego wypadkiem, jaki gwiazda spowodowała pod wpływem alkoholu.
Zobacz również: