Filip Chajzer przerywa milczenie. Po długiej ciszy ogłosił poważne zmiany
Filip Chajzer wywołał ostatnio falę plotek. Tajemnicze zniknięcie nie tylko byłego dziennikarza, ale nawet jego budek z kebabem - to prowokowało to powstania najdziwniejszych teorii. Teraz syn Zygmunta Chajzera niespodziewanie wrócił do sieci i przerwał milczenie w sprawie swojego życia. Część doniesień okazała się prawdziwa.
Powiedzieć, że Filip Chajzer miał ostatnio kłopoty wizerunkowe, to jak nic nie powiedzieć. Po pożegnaniu się z "Dzień Dobry TVN", a następnie z Radiem ZET, zajął się gastronomią. Jego pierwszy pomysł - śniadaniownia - spalił jednak na panewce. Później zrobiło się głośno o problemach jego organizacji charytatywnej. W końcu były dziennikarz postanowił wynieść się z Polski.
"Co mnie tu trzyma? Mama. [...] Relacja z ojcem też nie jest łatwa. Mam dosyć. Polskiej zimy też" - pisał Filip na Instagramie.
Jego ojciec, Zygmunt Chajzer, wyjątkowo nie przemilczał wtedy zachowania syna.
"Filip jest trochę emocjonalny, rozbiegany, a problemów mu nie brakuje. Działa za bardzo impulsywnie, żywiołowo. Robi kilka rzeczy naraz, a z tą fundacją dziwne rzeczy się działy. Nie dał rady tego dobrze kontrolować" - ogłosił w wywiadzie dla Show News.
W końcu młody Chajzer otworzył budki z kebabem w berlińskim stylu. Jednak i tutaj pojawiły się schody.
Wiele pomysłów Chajzera skończyło się fiaskiem i większą lub mniejszą aferą. Tak było na przykład z planami udziału w gali Fame MMA. Zerwał podpisaną wcześniej umowę i sugerował nieprawidłowości w działaniu federacji. Kiedy więc jego budki z kebabami w Warszawie najpierw zaczęły się zamykać, a potem znikać, wiele osób podejrzewało kolejne tarapaty.
Na dodatek sam Filip zniknął z sieci. Pomiędzy 2 listopada a początkiem grudnia na jego Instagramie nie pojawiały się żadne nowe wpisy. Po jakimś czasie wyjaśnił w rozmowie z serwisem Plotek, że zamknięcie budek na Burakowskiej i na Ursynowie było związane z "przerwą techniczną". A co wydarzyło się naprawdę?
Plotki o tym, że budki z kebabem przy ulicy Burakowskiej 14 i Alei Komisji Edukacji Narodowej 36 rzeczywiście zostały zamknięte na stałe, okazały się prawdziwe. Filip nie zamyka jednak biznesu: postanowił je przenieść w nowe miejsca. Jedna z nich stanęła w Markach, przed centrum handlowym M1, a druga w Łodzi, tuż przed słynną Manufakturą.
"Rozwijam biznes. Pracuję ciężko jak jeszcze nigdy w życiu. Ostatnio po 20 godzin na dobę. Z wielkim sukcesem otworzyłem lokalizację w Łodzi. Jutro rusza punkt w podwarszawskich Markach. Przyszły tydzień Śródmieście w stolicy. Zaczynam pracę w pierwszym lokalu stacjonarnym w Kielcach. Rozmawiam z pierwszą galerią handlową o wejściu do food court" - ogłosił w rozmowie z Kozaczkiem.
Spodziewaliście się takiego sukcesu?
Zobacz też:
Zygmunt Chajzer musiał to w końcu powiedzieć