Filip Łobodziński o śmierci dziecka: Nie dostrzegam w tym sensu
Filip Łobodziński (56 l.) od ponad dziesięciu lat jest osobą religijną. Jednak śmierć dziecka jest tym, z czym mimo wiary, nie umie sobie poradzić.
Marysia Łobodzińska miała zaledwie 21 lat, była studentką lingwistyki stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego. Pracowała również jako aktorka dubbingowa. Jej śliczny, dźwięczny głos można usłyszeć w "Gdzie jest Nemo?" czy "Złap mnie, jeśli potrafisz".
Piękna, inteligentna, pełna radości i życia dziewczyna była dumą swojego taty, którego pamiętamy z "Podróży za jeden uśmiech" (obecnie Filip jest dziennikarzem w programie "Xęgarnia").
Zdolności aktorskie i językowe Maria odziedziczyła właśnie po nim - uznanym tłumaczu literatury iberoamerykańskiej.
Od kilku lat walczyła ze śmiertelną chorobą. Filip modlił się żarliwie nie o zdrowie, a o siłę... - Bo nie targuję się z Bogiem, a poza tym byłem pewien, że wszystko dobrze się skończy, że dojdziemy wszyscy do dobrego finału - powiedział "Dobremu Tygodniowi" w czerwcu.
Podczas choroby Marysi często bywał w hospicjum. Śmierć dzieci to była jedyna rzecz, z którą nie umiał się, mimo swojej głębokiej wiary, pogodzić.
- Nie dostrzegam w tym sensu. Nie przemawia do mnie tłumaczenie, że człowiek nie jest w stanie pojąć boskich planów - mówił wtedy.
Pogrążona w smutku jest także mama Marii, Magdalena.
Filip ma jeszcze starszą córkę, Julię (27 l.), ze związku z pierwszą żoną Anirą.
Przyrodnie siostry miały ze sobą bardzo dobre relacje.