Frycz: Nie zmienię nazwiska
Olga Frycz (24 l.) konsekwentnie unika pytań dotyczących swojego ojca. Zaprzecza również, że tata pomógł jej w karierze. - Mnie to wk... - denerwuje się.
Zadebiutowała w filmie Wojciecha Marczewskiego "Weiser Dawidek" w wieku 13 lat. Odtąd zagrała w kilku produkcjach. Twierdzi z uporem, że w jej przypadku znane nazwisko nie ma żadnego znaczenia.
- Nie mogę sobie wyobrazić, jak ojciec mógłby załatwić mi rolę w filmie - zżyma się w wywiadzie dla "Vivy". Podkreśla jednak, że nie zamierza zmieniać nazwiska, "jest dumna z tego, że nazywa się Frycz".
Do Warszawy przeprowadziła się z Krakowa półtora roku temu. Dwukrotnie zdawała do szkoły teatralnej...
- Byłam święcie przekonana, że zostanę przyjęta. Ale nie dlatego, że mam na nazwisko Frycz, tylko dlatego, że od dziecka grałam. U świetnych reżyserów. I nagle okazało się, że egzamin zdałam, ale nie dostałam się z powodu braku miejsc. Odwołałam się, ale to nic nie dało.
Za drugim razem "nie szukała już powodu, dla którego znowu jej się nie udało".
- Uświadomiłam sobie, że nie ja jedna się nie dostałam. Masę osób na pewno przeżyło to gorzej niż ja. A potem pomyślałam, że nawet wyszło mi to na dobre.
Olga zajęła się więc praktyczną stroną zawodu.
Zobacz również: Nieznana córka Jerzego Stuhra