Gawliński prosto do Adamsa: "To pocałuj się w...". Teraz znów się spotkali
Robert Gawliński i Bryan Adams spotkali się ostatnio na jednej scenie. Obu muzyków podzielił jakiś czas temu konflikt. Supergwiazdor muzyki bardzo chciał skorzystać z wielkiego hitu zespołu Wilki, jednak polski artysta odpowiedział mu w najbardziej niegrzeczny sposób. Miał jednak swoje powody - warunki Adamsa były zwyczajnie nie do przyjęcia.
Robert Gawliński i Wilki - to było wielkie objawienie muzyczne lat 90. Grupa zaczęła z przytupem, robiąc furorę już pierwszą płytą. Choć zespół przechodził później liczne zmiany i kilkukrotnie zawieszał działalność, kolejne płyty okazywały się wielkim sukcesem komercyjnym.
Podobnie było z krążkiem "4", wydanym w 2002 roku. Znalazły się na nim takie hity jak "Baśka", "Wolność jak marzenia", "Ja ogień ty woda" - oraz oczywiście "Urke". Ta ostatnia piosenka była jedną z tych, które rozbrzmiały ostatnio na sylwestrze TVP.
Trudno stwierdzić, jak wówczas czuł się Bryan Adams, czekający wtedy za kulisami. Bo właśnie o "Urke" starli się przed laty kanadyjski piosenkarz i polski wokalista. Gawliński do dziś wspomina, jak dosadnie odpowiedział międzynarodowemu gwiazdorowi.
Bryan Adams ma na koncie niezliczone hity oraz nominacje do Oscarów za filmowe piosenki "(Everything I Do) I Do It for You" czy "Have You Ever Really Loved a Woman?". Z pewnością nie musi nikomu udowadniać swojego talentu. A jednak kanadyjski piosenkarz, słynący przede wszystkim z rockowych ballad o miłości, zachwycił się piosenką Roberta Gawlińskiego.
"Urke" cieszyła się w 2002 roku niemal taką samą popularnością jak słynny przebój "Baśka". Autorem tekstu był sam Gawliński, a muzykę skomponował we współpracy z innymi polskimi artystami. Okazuje się, że zespół Wilki otrzymał propozycję od Adamsa, który chciał nagrać swój cover. Muzyk postawił jednak oburzające warunki, których Robert nie mógł przyjąć. O wszystkim opowiedział w rozmowie z Plejadą.
Gawliński zaznaczył, że propozycja Adamsa była nie do przyjęcia z kilku powodów. Pierwszym z nich była zmiana tekstu - Kanadyjczyk słynął z miłosnych ballad i chciał przekształcić słowa tak, by bardziej pasowały do jego stylu. "Urke" opowiadała bowiem o godzeniu się z tym, co przynosi los i nietraceniu nadziei na szczęście.
"Kiedyś poprosił mnie menedżer Bryana Adamsa o "Urke", bo chciał go nagrać na swoją płytę. Były dwa warunki. Jeden był taki, że zmieni tekst i będzie on zupełnie inny, bo on śpiewa tylko o miłości i on takiego tekstu nie zaśpiewa. Ja mu powiedziałem: »To pocałuj się w d...ę i sam se skomponuj piosenkę i już«" - ogłosił Robert.
Muzyk stwierdził, że czasem żałuje tej decyzji, bo gdyby wersja Adamsa okazała się hitem, mógłby sobie pozwolić na luksusy. Nie pozwolił mu jednak na to honor.
"Czasem w życiu trzeba podejmować decyzje, które może nie są popularne i nie przyniosą ci splendoru, ale trzeba mieć kręgosłup moralny. Drugi warunek był taki, że Bryan Adams chciał być wpisany jako odpowiedzialny i za tekst, i za muzykę" - wyjaśnia lider Wilków.
To właśnie ten drugi warunek przeważył na wszystkim. Muzyk uznał to zwyczajnie za nieuczciwe.
"To wydawało mi się już nieuczciwe w tym wypadku, bo zostało to też jawnie postawione. Gdyby powiedział: »Słuchaj, ja też tego za darmo nie będę robił, może byś mi coś odpalił?«, to pewnie bym się zastanowił i być może bym się zgodził. Natomiast czasem trzeba powiedzieć » nie«" - zauważył.
Zobacz też:
Bryan Adams ujawnił prawdę o romansie z Dianą. Pałac od lat pękał od plotek
Takie wymagania ma gwiazdor sylwestra TVP. Bryan Adams zaskoczył
Pilny komunikat w sprawie Roberta Gawlińskiego. Ogłosili późnym wieczorem