Gigantyczna afera w TVP. Pracownicy burzą się na korytarzach budynku przy Woronicza: "Zostali pokrzywdzeni"
Od kilku miesięcy na Woronicza trwa poważna walka o podwyżki między związkami zawodowymi a niechętnym podwyższeniu szefostwem. Jeszcze w kwietniu wydawało się, że gwałtowna burza koniec końców nie nastąpi, bo strony doszły do porozumienia. Jak się jednak okazuje, to był tylko początek kłopotów. Dziś pracownicy nie ukrywają, że zostali srogo pokrzywdzeni.
Ostatnie miesiące przyniosły całą garść kolejnych afer i kontrowersji związanych z TVP. Publiczny nadawca musiał poradzić sobie nie tylko z licznymi skargami składanymi przez współpracowników na Jarosława Jakimowicza, ale też z negatywną reakcją widzów na budzący duże wątpliwości program "Jak oni kłamią". Z pierwszym problemem poradzono sobie bez ceregieli, a drugi postanowiono zignorować (pomimo słabych wyników oglądalności show jest pokazywane w zapętleniu w aplikacji TVP Go).
Korytarzami na Woronicza w międzyczasie wstrząsał też inny, nieco mniej medialny kryzys. Chodzi o pracowników Telewizji Polskiej, którzy od kwietnia zażarcie walczą o podwyżki. Gdy szefostwo odmówiło im dodatku wielkanocnego, realna wojna między obiema stronami wydawała się nieunikniona. Kilka tygodni później doszło jednak do porozumienia, na mocy którego pracownicy TVP mieli otrzymać podwyżki w wysokości 16 proc (choć nie wszyscy w równym stopniu).
Niestety, wygląda na to, że podjęte w kwietniu ustalenia nie są respektowane przez jedną ze stron. Jak informują Wirtualne Media, pracownicy skupieni w Związku Zawodowym Pracowników Twórczych i Technicznych TVP Wizja oraz Międzyzakładowym Związku Zawodowym Pracowników RiTV złożyli oficjalne zażalenie na ręce szefów TVP. O co dokładnie poszło?
"Została uruchomiona procedura podwyżki inflacyjnej, która definiowana jest jako waloryzacja wynagrodzenia dotychczasowego pracowników o wskaźnik inflacji (...). W marcu wyniosła ona 16,1 proc. zaś podwyżka w TVP SA 16 proc. wynagrodzenia zasadniczego. (...) Dlaczego więc w porozumieniu znalazł się zapis, że pracownicy, którym po 30.06 2022 roku podwyższono wynagrodzenie zasadnicze (...) mają otrzymać tylko uzupełnienie do 16 proc. albo w ogóle nie otrzymają, jeśli podwyżka przekroczyła te 16 proc.?" - pytają związkowcy w swoim komunikacie.
Ich zdaniem identyczne podejście szefostwa do podwyżki inflacyjnej i "standardowej" jest błędem. Co więcej, wbrew wcześniejszym ustaleniom najgorzej zarabiający pracownicy dostali najniższą podwyżkę i wciąż pozostają "grupą najgorzej uposażoną". Związkowcy nie rozumieją ponadto, czemu osoby zatrudnione w TVP przy projektach unijnych wykluczono z podwyżki inflacyjnej.
Na koniec zaapelowali zaś, że: "Niedopuszczalna jest (...) żadna dyskryminacja w zatrudnieniu, tak bezpośrednia jak i pośrednia. Prosimy o ponowne rozważenie podwyżki inflacyjnej w formie kwotowej albo procentowej dla wszystkich pracowników". Ich zdaniem zaś ci "zostali niesłusznie pokrzywdzeni".
Władze Telewizji Polskiej zdążyły już odpowiedzieć na lipcową odezwę. Jak podkreślono w wysłanym do związkowców komunikacie, wszystkie regulacje na temat wynagrodzeń pracowników przekazano już w maju. Szefostwo martwi się też o stan finansowy spółki:
""Wolą zarządu TVP SA jest takie kształtowanie wzrostu wynagrodzeń, aby były one dostosowane do możliwości finansowych spółki, godząc w sposób racjonalny zarówno interesy Spółki jak i pracowników" - czytamy w piśmie podpisanym przez prezesa Mateusza Matyszkowicza. Ta odpowiedź nie spodobała się związkowcom, którzy wystosowali kolejne pismo, tym razem z końcowym terminem na odpowiedź wyznaczonym na 17 sierpnia.
Na razie nic nie wskazuje więc, by pracowniczy kryzys w Telewizji Polskiej miał szybko dobiec końca.
Zobacz też: