Górska nagle odebrała telefon z TVP. Do tej pory nie może się otrząsnąć
Joanna Górska (46 l.) po ciężkiej chorobie i trzyletniej przerwie od pracy w mediach, nagle odebrała telefon z elektryzującą propozycją. Jak wyznała, jedną z osób, które zapytała o zdanie w sprawie przyjęcia stanowiska w „Pytaniu na śniadanie” była… Małgorzata Tomaszewska
Joanna Górska jest związana z mediami od dwóch dekad, a konkretnie odkąd zaczynała karierę dziennikarską w małej rozgłośni radiowej w Mrągowie. Cieniem na jej karierze położyła się choroba nowotworowa.
W 2017 roku Górska ujawniła, że zdiagnozowano u niej potrójnie ujemnego raka piersi. Dziennikarka stoczyła ciężką walkę o życie. Po powrocie do zdrowia założyła fundację, wspierającą pacjentów onkologicznych i ich bliskich.
Jak wyznała w najnowszym wywiadzie, choroba całkowicie zmieniła jej spojrzenie na świat i życie.
Dlatego, gdy odebrała telefon z TVP z propozycją dołączenia do nowej ekipy „Pytania na śniadanie”, nie kryła zdziwienia, zwłaszcza, że przez minione 3 lata jej życie toczyło się z dala od telewizji. Jak wspomina Górska w rozmowie z Plejadą:
„Co takiego się wydarzyło, że po prawie trzech latach funkcjonowania jako przedsiębiorca, czyli poza mediami, nagle rozdzwaniają się telefony? To było dla mnie kosmiczne zaskoczenie. Tak widocznie musiało być, ponieważ w 2021 r. potrzebowałam odpoczynku. Potrzebowałam zerwania ze wstawaniem o trzeciej w nocy po 15-18 razy w miesiącu. To jest wyczerpujące dla zdrowego człowieka, a dla kogoś, kto jest po chorobie nowotworowej, to już w ogóle jest trudna sprawa”.
Żeby przyjąć nową ofertę, Górska musiała ostatecznie rozstać się z Polsatem, stacją, która wspierała ją podczas walki z rakiem. Zresztą dziennikarka nie kryje, że do końca życia będzie jej za to wdzięczna. Uznała jednak, że czas na nowe wyzwania.
Jak wiadomo, jedną z pierwszych decyzji nowej ekipy, która w połowie grudnia ubiegłego roku przejęła kontrolę nad TVN, było zwolnienie wszystkich prowadzących „Pytania na śniadanie” i zastąpienie ich nowymi. Dlatego casting, jak ujawniła Górska, był gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym:
„Oczywiście, wszystko w najgłębszej tajemnicy. Oddawaliśmy telefony, nie można było robić żadnych zdjęć ani nagrywać. Casting był w niedzielę. Wyobraź sobie — było bardzo zimno, wszyscy spotykamy się pod Warszawą. Jest całe morze ludzi i trzeba zrobić wszystko, by wypaść, jak najlepiej. Miałam próby kamerowe z czterema partnerami. Oni też mieli swoje próby z czterema lub trzema partnerkami — to zależało od tego, jaki był pomysł na daną osobę. Później czekaliśmy na informacje, jakie są wyniki castingu”.
Ostatecznie Górska stworzyła duet z Robertem Stockingerem. Jak ujawniła w wywiadzie, stało się to w wyniku dobrych przeczuć ze strony szefowej programu, bo Górska i Stockinger nie znali się wcześniej. Jak wspomina nowa prowadząca „PnŚ”:
„Spotkaliśmy się następnego dnia w telewizyjnym bufecie. Zamówiliśmy kawę, pogadaliśmy chwilę — na zasadzie: jak ty to widzisz, jak ty to czujesz, jak myślisz, jak to wszystko będzie się rozwijało, w którą stronę będzie szło, jak lubisz pracować, czy w duecie, czy solo? Jakie masz doświadczenia na swoim koncie? Po kilkudziesięciu minutach wysłaliśmy do naszej szefowej selfie z tekstem "wchodzimy w to"".
Zmiany personalne z „Pytaniu na śniadanie” nie wszystkim widzom przypadły do gustu. Rozczarowanych policzyła agencja agencja Nielsen Audience Measurement i odkryła, że aż 111 tys. widzów przestało oglądać pasmo śniadaniowe Dwójki w ciągu minionego półrocza.
Niektórzy decyzje nowej ekipy uznali za cios w wolność mediów czy wrogie przejęcie. Jak przekonuje Górska, wszystko odbyło się w sposób znacznie bardziej aksamitny niż mogłoby się wydawać:
"Z wieloma osobami, które prowadziły wcześniej "Pytanie na śniadanie", mamy kontakt. Zresztą z Małgosią Tomaszewską pracowałyśmy razem w Polsacie. Rozmawiałam z Małgosią na wielu etapach moich ustaleń z TVP. Jak już miałam informację, że ten casting przeszłam pozytywnie, zadzwoniłam do Gosi i powiedziałam, że będziemy razem pracować. Na początku myśleliśmy, że to będzie częściowa zamiana, że do kogoś dołączamy, a nie że wszyscy zostaną zwolnieni”.
Na usprawiedliwienie nowych szefów Górska dodaje, że zmiany personalne są nieodłączną składową pracy w mediach, chociaż tabloidy lubią nazywać to wzajemnym wygryzaniem się. Jak tłumaczy nowa prowadząca „PnŚ” w rozmowie z Plejadą:
„Jak Gosia przychodziła do "Pytania na śniadanie" zasilić grono prowadzących, to "zajęła miejsce" Moniki Richardson, która teraz tak ostro skomentowała zmiany. Panie obie się lubią, szanują, razem pracują przy różnych projektach, nie tylko telewizyjnych, ale i komercyjnych. I można tak też podejść do zmian. Wszystko się zmienia i bądźmy na to gotowi. Dajmy szansę nowym ludziom. Poza tym też nie mogę za dużo ze względów prawnych zdradzać, ale nikomu nie stała się krzywda. Mam nadzieję, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw, jak to było zrobione i czy rzeczywiście ktoś tak strasznie został potraktowany”.
Zobacz też:
Dowbor nie mogła milczeć. Ujawniła, co dzieje się w "Pytaniu na śniadanie"
To nie koniec afery z szefową "PnŚ". Prawniczka Kammela zabiera głos
Co działo się na planie "Pytania na śniadanie"? "Kilka razy się nie pokłóciliśmy"