Gorzkie wieści ws. Bachledy-Curuś nadeszły ze Stanów. Jest gorzej niż mogło się wydawać
Alicja Bachleda-Curuś od lat wiedzie swoje życie w Stanach. Aktorka próbuje zaistnieć na tamtejszym rynku filmowym. Choć ma na koncie kilka niewielkich ról, trudno mówić o wielkiej karierze. Najnowsze wieści w jej sprawie nie napawają optymizmem, by jakoś miało się to jeszcze zmienić. Oto szczegóły...
Alicja Bachleda-Curuś pochodzi z bogatej i wpływowej rodziny. Gdy zapragnęła zostać aktorką, bliscy oczywiście mocno ją wsparli i pomogli też finansowo.
Początki miała świetne. Wystarczy wspomnieć chociażby o roli Zosi w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy. Rodzimy rynek jednak jej nie wystarczał.
Alicja wyjechała do Stanów, gdzie rodzice opłacili jej studia w słynnej szkole Lee Strasberg Theatre and Film Institute w Nowym Jorku.
Jak wspomina informator shownews.pl, młoda Bachleda-Curuś brylowała wówczas na salonach, ale już wtedy czuć było dystans.
"W tamtych czasach pojawiała się na przyjęciach w konsulacie polskim w Nowym Jorku. Ale z Polonią się nigdy nie integrowała" - wyjawił.
Z kolei mieszkający w USA aktor Marek Probosz tak wspomina Alicję:
"21-letnia wówczas Alicja przyleciała do Kalifornii na studia. Była bardzo miła i otwarta. Potem spotykaliśmy się przy różnych okazjach, m.in. u zdobywcy Oscara 1982 r., Zbyszka Rybczyńskiego. Po latach mieliśmy z Alicja zagrać parę małżeńską w dyplomowym filmie "Breath" w reżyserii Paula Kowalskiego, ale moje terminy zajęć kolidowały z planem i musiałem odmówić. Dawno już nie widziałem Alicji, i nie wiem w której "krainie czarów" obecnie przebywa" - wyznał wymownie shownews.pl Probosz.
Bachleda-Curuś swoje "pięć minut" w Hollywood bez wątpienia miała, gdy wdała się w romans z Colinem Farrellem, z którym zagrała w filmie "Ondine". Związek się rozpadł, ale para doczekała się wspólnego syna. Jak głoszą tabloidy, gwiazdor płaci co miesiąc matce Henry'ego Tadeusza 100 tysięcy złotych na utrzymanie.
Tak spora kwota ma ponoć sprawiać, że Alicja może sobie pozwolić na wybrzydzanie w kwestii ofert pracy.
"Dzwoniłem kiedyś do niej, żeby zaproponować jej udział w programie telewizyjnym. Nawet nie odebrała telefonu" - mówi w rozmowie z ShowNews producent z branży muzycznej.
Być może to nie jest tylko kwestia wybrzydzania. Jak dosadnie wyznał bowiem "jeden z pracujących w Los Angeles producentów", Alicja tak naprawdę nie ma szans na zrobienie prawdziwej kariery w Hollywood.
"Ma akcent wschodnioeuropejski, a takich ról dużo tu nie ma. Poza tym amerykańskie gwiazdy potrafią zagrać z innym akcentem, a są pewniejszą inwestycją" - oznajmił ekspert.
Zobacz też:
Syn Alicji-Bachledy Curuś został milionerem. Zaraz będzie bogatszy od niej
Alicja Bachleda-Curuś: Jej ojciec nie chciał, by została aktorką. Jakie łączą ich relacje?