Grał w najlepszych klubach piłkarskich w Europie. Jego karierę przekreślił pobyt w więzieniu
O Igorze Sypniewskim - piłkarzu, który na przełomie XX i XXI wieku był porównywany do Włodzimierza Lubańskiego - mówiono, że jest magikiem futbolu i że czaruje na boisku. Niestety, napastnik miał wielką słabość do alkoholu, którym „leczył” depresję. Kiedy wypił, stawał się agresywny. W 2008 roku trafił do więzienia, co definitywnie zakończyło jego sportową karierę... Spędził za kratkami półtora roku i dopiero po wyjściu na wolność podjął walkę z uzależnieniem. Jak potoczyło się jego życie?
Igor od dzieciństwa przejawiał talent do piłki nożnej. Gdy pewnego dnia ojciec przyprowadził go na pabianicki stadion na trening młodzików, 11-letni wtedy chłopak po prostu wbiegł na boisko i strzelił pięć bramek. Świadkiem zdarzenia był Jan Lirka - trener, który odkrył mnóstwo piłkarskich talentów. To właśnie on wziął Sypniewskiego pod swoją opiekę.
Pierwsze w życiu piwo Igor Sypniewski wypił, gdy miał zaledwie dziewięć lat. A później...
Karierę piłkarską Sypek rozpoczynał w klubie ŁKS Łódź, ale tak naprawdę rozwinął skrzydła dopiero, gdy trafił do greckiego AO Kawala. Do Aten ściągnął go Grzegorz Lato. Rok później o Igora biły się najlepsze kluby w Grecji. Wybrał ateński Panathinaikos i wkrótce potem został idolem Greków. Igor Sypniewski już wtedy był uzależniony od alkoholu. Wiele lat później przyznał, że najlepsze mecze w swej karierze zagrał na kacu!
Panathinaikos w końcu zrezygnował z Igora. Piłkarza na kilka miesięcy przygarnął klub OFI Kreta. W 2001 roku Sypniewski wrócił do Polski i po paru naprawdę świetnych występach w RKS Radomsko, dla którego w dziewiętnastu meczach rundy wiosennej sezonu 2001/2002 strzelił siedem goli, trafił do budującej wtedy dopiero swą potęgę Wisły Kraków.
Mija właśnie dwadzieścia lat od momentu, gdy Sypek został zawodnikiem Białej Gwiazdy i gdy - w związku z jego licznymi konfliktami z kolegami z szatni - media zaczęły interesować się jego życiem prywatnym i odkryły, że jest alkoholikiem.
O tym, że wpada w alkoholowe ciągi, poinformowali prasę ponoć inni zawodnicy Wisły Kraków. Jak stwierdził Piotr Dobrowolski na kartach "Sportu zza krat", koledzy zazdrościli po prostu Igorowi gwiazdorskiego kontraktu. Faktem jest, że żaden piłkarz w polskiej ekstraklasie nie zarabiał wtedy więcej!
Sypek, niestety, nie potrafił walczyć o swoje. Zaszczuty przez kolegów z drużyny i przez nieżyczliwych mu dziennikarzy... popłynął. Po sześciu meczach i z jednym golem na koncie zniknął bez śladu i nigdy już nie wrócił do Krakowa.
Igor Sypniewski dopiero po latach zrozumiał, że mógł zrobić wielką karierę jako napastnik Białej Gwiazdy, ale - to jego słowa - kasyno i alkohol zniweczyły jego szansę w Wiśle.
W tym samym czasie bardzo skomplikowało się też życie osobiste Sypka - jego rozwód z Magdą przeciągał się w nieskończoność, a konkubina Gosia była w zaawansowanej ciąży...
W 2002 roku Igor trafił do szpitala psychiatrycznego. Zawiózł go tam ówczesny lekarz Wisły Jerzy Zając. On jako pierwszy zauważył, że alkohol to niejedyny problem piłkarza i że Sypek zmaga się z depresją. Igor jednak... uciekł ze szpitala, zanim lekarze zdążyli się nim zająć. Tego dnia spakował walizki i z ciężarną partnerką u boku wrócił do rodzinnej Łodzi - jak mówi - "na Bałuty, do swoich".
Nieoczekiwana propozycja od szukającego napastnika szwedzkiego klubu Halmstad, którą piłkarz otrzymał na początku 2003 roku, miała być dla Sypniewskiego szansą na powrót na boisko i do normalnego życia. Występując w szwedzkiej lidze Igor rozegrał dwadzieścia jeden spotkań i zdobył dziesięć goli, potem na jeden sezon wrócił do ŁKS Łódź, by w 2005 roku znów wyemigrować do Szwecji i tym razem w barwach trzecioligowego Bunkeflo strzelić w siedmiu meczach aż pięć goli. Niestety, po tym, jak policja zatrzymała go za prowadzenie samochodu w stanie upojenia alkoholowego, klub natychmiast rozwiązał z nim kontrakt.
Po powrocie do Polski Igor Sypniewski starał się o odzyskanie swego miejsca w ŁKS, ale na rozmowę o ewentualnym powrocie na boisko przyszedł... pijany. Klub nie zdecydował się przyjąć go do siebie. Rok później Sypek uczestniczył - będąc oczywiście pod wpływem alkoholu - w ataku pseudokibiców Łódzkiego Klubu Sportowego na kibiców Lecha Poznań. Został zatrzymany i osadzony w areszcie, z którego jednak szybko go wypuszczono.
Niedługo po incydencie na stadionie w Łodzi pijany Igor znieważył słownie i obrzucił pustymi butelkami kobietę przypadkowo spotkaną przed sklepem na osiedlu Koziny. Wkrótce potem wdał się w kolejną awanturę, ale tym razem stanął przed Sądem Rejonowym w Łodzi, który wydał postanowienie o aresztowaniu piłkarza na... jeden miesiąc. Okazało się, że to dopiero początek problemów Sypka z prawem.
15 maja 2008 roku sąd skazał Igora Sypniewskiego na półtora roku więzienia ze skierowaniem na przymusowe leczenie za znęcanie się nad matką (mimo że w trakcie procesu kobieta wycofała zarzuty) oraz za grożenie policjantom i swojej konkubinie.
Pierwszym, co zrobił piłkarz po opuszczeniu więzienia, było... wypicie piwa.
Igor był w naprawdę fatalnym stanie. W dodatku była żona i była konkubina odcięły go od dzieci... Bezpowrotnie stracił też szansę na powrót na boisko, gdy w marcu 2010 roku bez słowa wyjaśnienia zrezygnował z treningów pod okiem Grzegorza Wesołowskiego.
Na leczenie zdecydował się dopiero po przejściu lekkiego udaru. Musiał wtedy wybrać: alkohol albo życie. Lekarze uświadomili mu, że każdy łyk piwa czy wódki skraca jego życie o kilka tygodni.
Od kilku lat Igor nie wypił nawet grama alkoholu. Na leczenie wydał wszystkie swoje - i swoich rodziców - pieniądze. Wciąż jednak zdarzają się dni, kiedy nie jest w stanie się ruszyć, a nawet wstać z łóżka.
Dziś Igor Sypniewski wciąż mieszka w Łodzi na Bałutach. Jest sam. Jego rodzice niedawno zmarli, nie udało mu się odbudować relacji ze swoimi dziećmi ani ich matkami. W ostatnim wywiadzie (udzielił go rok temu w RMF FM) powiedział, że jest teraz zwykłym człowiekiem walczącym o przetrwanie.
Igor Sypniewski nie kryje, że czasem tęskni za piłką. Od dnia, kiedy po raz ostatni wbiegł na boisko, mija właśnie dwanaście lat.
Zobacz też:
Anna Dereszowska o macierzyństwie. 3 tygodnie po porodzie wróciła do pracy!
Nigdy nie rób tego przed snem! Pięć niezdrowych przyzwyczajeń
Delegacja NIK na Białoruś. "Drugie dno"
Naukowcy apelują do Komisji Europejskiej wstrzymanie budowy zapory na polsko-białoruskiej granicy
Koronawirus w Polsce dzisiaj. Ile nowych przypadków? Dane Ministerstwa Zdrowia z 1 lutego