Reklama
Reklama

Grażyna Barszczewska: Mąż nazywa ją... Tyranią?

Choć serce aktorki miotało się wiele razy, tylko jemu udało się zapanować nad jej emocjami...

Jej znajomi mówią, że nigdy nie wdaje się w rozmowy na temat urody, ani nie jest na bieżąco z nowinkami kosmetycznymi. A jednak na widok Grażyny Barszczewskiej (71 l.) mężczyznom szybciej krew krąży w żyłach. - Świadomość, że się podobam dotarła do mnie dość późno. Byłam nią zaskoczona. Może dlatego, że w moim domu nie zwracano na to uwagi. Jako młoda dziewczyna dziwiłam się, że ktoś mi się przygląda - wyznaje szczerze aktorka.

Niezapomniana Nina Ponimirska z "Kariery Nikodema Dyzmy" od lat wierna jest jednak tylko jednemu mężczyźnie. Alfred Andrys (81 l.), choć z zawodu jest inżynierem, zawsze interesował się teatrem i filmem. Oboje poznali się w Warszawie pod koniec lat 70. Aktorka była już wtedy u szczytu popularności i wychowywała syna Jarosława (40 l.) z pierwszego związku z aktorem Jerzym Szmidtem (†47 l.).

Reklama

- Grałam dużo, ale starałam się spędzać z synem każdą wolną chwilę, zabierałam go do teatru, w którym czuł się jak w domu. Jarek zawsze wiedział, że jest na pierwszym miejscu - opowiadała.

Całe życie interesowali ją mężczyźni niepospolici, utalentowani, z poczuciem humoru. - Było mi obojętne, czy mają 30 czy 80 lat. Metr dziewięćdziesiąt czy półtora metra wzrostu - mówiła kiedyś. Zanim jednak na jej drodze stanął Alfred Andrys, oczarował ją inny mężczyzna - Roman Wilhelmi (†55 l.).

Stworzyli niezapomniany duet w "Karierze Nikodema Dyzmy". Choć łączyło ich wielkie uczucie Grażyna wiedziała, że ten związek nie ma przyszłości. - Był czarusiem, potrafił być fantastycznym kompanem - zachwycała się nim aktorka. Mimo bolesnego rozstania, pozostali w bliskich relacjach aż do jego przedwczesnej śmierci.

- Przyjaźniliśmy się, choć bywała to przyjaźń szorstka, bo oparta na obustronnej szczerości. Często powierzał mi sprawy, którymi nie dzielił się z innymi - mówiła aktorka.

Po burzliwym romansie Grażyna Barszczewska zaczęła wreszcie budować stabilny związek. Małżeństwo z Alfredem Andrysem wniosło do jej życia wiele ładu i spokoju. Starszy o 10 lat mąż pomagał jej w wychowywaniu syna. Zastąpił mu ojca, który zginął tragicznie w wypadku, gdy Jarek miał 9 lat.

- Pod wieloma względami się różnimy, ale łączy nas to, że szanujemy przyzwyczajenia drugiej strony - opowiada mąż Grażyny. - Ja lubię spotkania towarzyskie, udzielam się społecznie, sporo wyjeżdżam. Często sam, bo Grażyna albo jest zajęta, albo nie ma ochoty. I nie dzieje się przez to nic złego - dodaje.

Mąż Grażyny lubi opowiadać anegdotę, jak to kiedyś na przyjęciu podszedł do niego pewien znajomy i wyznał mu szeptem: - Ależ mi się ta Barszczewska podoba! - Mnie też - odpowiedział zgodnie z prawdą pan Alfred. Po kilku dniach odebrał telefon z pretensjami, czemu nie powiedział, że to jego żona? - Przecież mnie nie pytałeś! - odparł ze śmiechem mąż aktorki.

Swoją żonę uważa za niezwykle silną kobietę. - Grażyna często sądzi, że wie coś lepiej. I wtedy trudno ją przekonać, żeby zmieniła zdanie. Ale jeśli coś jej się nie podoba, mówi o tym spokojnie, bez nerwów - opowiada, a aktorka dodaje: - Szczerość to uczciwość w stosunku do siebie i do innych.

Mieszkają w domu na warszawskim Ursynowie. Aktorka sama urządzała tu każdy kąt. - Wybierała drzwi, kafle, wyszukiwała meble - wylicza mąż. Największą jej pasją jest ogród. Alfred Andrys twierdzi, że żona ma tylko jedną wadę. Jest uzależniona od pracy. - Wstaje rano, kładzie się spać o drugiej w nocy, bo szkoda jej czasu na sen. Jeśli nie przygotowuje się do roli, czyta, gra na pianinie, uczy się angielskiego, przegląda nowe scenariusze. Albo porządkuje rzeczy, bo nie znosi bałaganu - opowiada pan Alfred.

- Wszystko musi być na swoim miejscu. Nie rozumie, jak inni mogą nic nie robić. Leżeć i pachnieć to nie dla choć lubi dobre perfumy. Dla mnie, żebym się przypadkiem nie nudził, wypisuje zadania na kartce! - śmieje się pan Alfred. Z tego powodu nazywa ją pieszczotliwie... Tyranią.

Kiedy są na działce, trudno za nią nadążyć. Aktorka wciąż się krząta. Porządkuje gałęzie, coś przycina, pryska, wyrzuca niepotrzebne rzeczy. Ma ogromną satysfakcję z tego, że jest potrzebna bliskim. I widzom. Od lat wraz z mężem wspiera chorych na stwardnienie rozsiane oraz fundację na rzecz Domu Artysty Weterana w Skolimowie.

Cieszą się każdą wolną chwilą, którą mogą ze sobą spędzić. Zapytani o przepis na udany związek bez wahania wskazują na wzajemne zaufanie i wyrozumiałość. - To mój drugi poważny związek i następnego już nie planuję - zapewnia Grażyna Barszczewska.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:





Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy