Grzegorz Daukszewicz: „Odkąd pamiętam, zawsze bałem się stracić mamę”.
Grzegorz Daukszewicz (33 l.) zdobył popularność dzięki serialowi „Na dobre i na złe”, a także filmom takim jak „Miasto 44”, czy „Volta”. W szczerym wywiadzie w „Rewii” młody aktor wyjawił, jak to jest mierzyć się z legendą słynnego ojca i jak poradził sobie ze śmiercią ukochanej mamy.
Uroda amanta to nie jedyny jego atut. Aktorskie zacięcie ma w genach. Grzegorz Daukszewicz, syn satyryka, poety i tekściarza Krzysztofa Daukszewicza (70 l.), zdobył sympatię i popularność, grając doktora Adama Krajewskiego w serialu o lekarzach ze szpitala w Leśnej Górze.
Czy dzięki roli lekarza dba Pan bardziej o swoje zdrowie?
Przez ten serial jestem jeszcze większym hipochondrykiem! Jak tylko źle się poczuję, od razu zasięgam opinii serialowych konsultantów medycznych.
Skończył Pan 33 lata. To dobry wiek dla aktora?
Zmienia mi się myślenie, wyciszam się. Hulaszczy tryb życia mam za sobą. Lubię spotkania towarzyskie, ale w domu. Serwuję wtedy moje popisowe danie - kotlet schabowy z mizerią i ziemniakami.
Jest Pan towarzyski?
Jestem niepoprawnie romantycznym introwertykiem, chyba trochę nieśmiałym. Zdarza się, że wzruszam się na filmach. Lubię teraz moje życie - samotne wieczory i wypady do kina. A kiedy samotność zaczyna być uciążliwa, dzwonię do znajomych.
Jaka powinna być kobieta idealna?
Nie ma idealnych kobiet. Lubię, kiedy jest inteligentna, czuła, po prostu dobra. Wiem, że to są szablony, stereotypy, ale są prawdziwe. Siłą kobiet jest to, że są kobietami.
Łatwo jest się Panu zmierzyć z legendą znanego ojca?
Uważam, że to błogosławieństwo mieć takiego ojca. Jest dla mnie wyrozumiały, kiedy dokonuję własnych wyborów i przez to nie są one dla mnie aż tak trudne. Bardzo to cenię. Nie mierzę się z legendą taty, bo nie mam takiej potrzeby. Mamy bardzo dobre relacje. Wiem, że jest ze mnie dumny.
Uroda amanta pomaga czy przeszkadza?
Nigdy nie uważałem się za amanta, choć oceniano mnie już tak na studiach. Marzę, aby zagrać przeciwwagę, jakiś rasowy czarny charakter, psychopatę lub... szatana. Więc uroda amanta nie pomaga, ale też nie przeszkadza. Mam nadzieję, że dane mi będzie zagrać role, które pozwolą mi przekroczyć granice samego siebie.
10 lat temu zmarła Pańska mama. Jak Pan sobie poradził?
Ogrom zajęć nie pozwolił mi się rozsypać. Niesamowite jest to, że jeszcze przed śmiercią mamy miałem prorocze sny. Odkąd pamiętam, zawsze bałem się ją stracić. Nadal boję się przemijania...
***
Zobacz więcej materiałów wideo: