Grzegorz Daukszewicz przyznał się do choroby alkoholowej
Gdy Grzegorz Daukszewicz (33 l.), aktor znany z serialu "Na dobre i na złe", przyznał się publicznie, że walczy z chorobą alkoholową, wielu nie dowierzało. Dziś w jego kibicuje mu cała Polska.
Kilka tygodni temu Borys Szyc opublikował post w mediach społecznościowych, w którym wyznał, że żyje w trzeźwości już od niemal 4 lat. Przy wpisie posypały się dziesiątki pozytywnych komentarzy internautów. Do sprawy odniósł się też kolega po fachu popularnego aktora.
- Już 9 miesięcy nie piję i z każdym dniem odżywam - oświadczył z rozbrajającą szczerością Grzegorz Daukszewicz. Dla fanów gwiazdora "Na dobre i na złe" było sporym zaskoczeniem, że ich ulubieniec może borykać się z problemem alkoholowym. Jego wyznanie spotkało się jednak z ogromnym zrozumieniem wśród internautów, którzy gratulowali mu odwagi i samozaparcia.
- Inni wolą udawać, że wszystko jest ok, że ich to nie dotyczy, a Pan otwarcie przyznał się do trudnego problemu, wykonując kolejny krok do przodu. Po tym wyznaniu jeszcze mocniej szanuję Pana - pisała jedna z osób.
"Gratuluję!", "Super!", "Brawo" - nie szczędzili pochwał inni. Czy aktor rzeczywiście miał tak poważny problem z uzależnieniem?
Dziennikarze tygodnika "Dobry Tydzień" skontaktowali się Grzegorzem Daukszewiczem i zapytali, dlaczego postanowił publicznie powiedzieć o swoich zmaganiach.
- Decyzja, żeby odstawić alkohol, dojrzewała we mnie przez kilka ostatnich lat, kiedy zauważyłem, że zaczynam go nadużywać, i że odbiera mi on zdrowie oraz radość życia - mówi szczerze.
- Zdecydowałem się na takie wyznanie, ponieważ łączę się z Borysem, moim kolegą z teatru, który w sposób niezwykle odważny pokonał bardzo trudną drogę. Wiem też, że jest nas wielu, wiele więcej (nie tylko artystów), którzy codziennie zmagają się z problemem uzależnienia - mówi aktor w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Przed laty jego tata, Krzysztof Daukszewicz (70 l.), także wpadł w szpony nałogu. Satyryk załamał się, kiedy poważnie zachorowała na raka jego ukochana żona - Małgorzata Kreczmar. Lekarze nie pozostawili złudzeń. Krzysztof był zdruzgotany.
Choć starał się tego nie okazywać, nie radził sobie z emocjami. - Jestem twardy, ale nie mogłem patrzeć, jak życie z niej ucieka. Były dni, że nie wytrzymywałem. Zamykałem się w pokoju i zapijałem - wyznał Daukszewicz w rozmowie z "Newsweekiem".
Walka o życie jego ukochanej żony trwała przeszło rok. Kiedy w 2006 roku zmarła, był w rozsypce. Artysta przyznał potem, że przetrwał dzięki wsparciu przyjaciół i synów. Grzegorz cieszy się, że odkąd żyje w trzeźwości, wprost rozpiera go energia. Udziela się charytatywnie, chce jak najwięcej zrobić dla innych. Niedawno odwiedził dzieci w pomorskich szpitalach, za co chwalili go internauci.
- Podziwiam, że pomyślał Pan o innych - tych najmłodszych - by swoją osobą dać im trochę radości, optymizmu, swego ciepła i pogody ducha - napisała jedna z osób.
Aktor w tym roku po raz kolejny poprowadził też półfinał Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Pragnie być przykładem dla tych, którzy chcą zerwać z alkoholowym nałogiem.
- Staram się motywować do wyjścia z cienia i podjęcia tej niełatwej walki, której nagrodą jest wolność. Wolność od lęku przed życiem - mówi "Dobremu Tygodniowi" z przekonaniem.
Sam może liczyć na wsparcie ojca, Krzysztofa, po którym odziedziczył nie tylko talent, ale także silny charakter. Daukszewicze pochodzą z Litwy, a ich nazwisko pochodzi od słowa "dauksze", co oznacza uparty.
***
Zobacz więcej materiałów: