Gwiazda "MasterChefa" Gary Rhodes nie żyje. To był tragiczny wypadek?
Gary Rhodes, kucharz i gwiazdor programu "MasterChef", zmarł we wtorek 26 listopada w Dubaju. Miał 59 lat. Jamie Oliver, jego kolega po fachu, zasugerował w poście na Twitterze, że śmierć Rhodesa nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Tweet jednak zniknął.
Nadal nieznana jest przyczyna śmierci Gary'ego Rhodesa. W oficjalnym oświadczeniu do mediów rodzina napisała jedynie, że "w ostatnich godzinach przy Garym czuwała ukochana żona Jennie". Nie wyjaśniono jednak, co tak naprawdę się wydarzyło.
Nieco światła na sprawę rzuca tweet innego kulinarnego gwiazdora Jamie'go Olivera, który napisał w mediach społecznościowych, że "doszło do tragicznego upadku". Wpis jednak zniknął. O co chodzi?
Wśród pracowników hotelu w Dubaju, w którym znaleziony został Rhodes, spekuluje się, że gwiazdor poślizgnął się pod prysznicem i uderzył w głowę.
Gdy został przetransportowany do szpitala, jeszcze żył.
Produkcja "MasterChefa" odmówiła komentarza. Z oświadczenia możemy się dowiedzieć jedynie, że zgon nastąpił w wyniku... nagłej choroby, która dopadła Rhodesa w przerwie między zdjęciami do "MasterChefa".
Z kolei policja w Dubaju informuje, że słynny szef kuchni "zmarł z przyczyn naturalnych".
"Moje myśli są teraz przy żonie, dzieciach, rodzinie. Z całego serca im współczuję" - napisał Jamie Oliver.
"Był fantastycznym szefem kuchni i niezwykłym ambasadorem brytyjskiego stylu gotowania. To on był dla mnie inspiracją, gdy stawiałam pierwsze kroki w branży. Zrewolucjonizował brytyjską kuchnię. Spoczywaj w pokoju, Chef".
Gary Rhodes zdobył popularność, występując w takich programach jak "MasterChef", "Hell’s Kitchen". Był właścicielem czterech restauracji, w tym dwóch w Dubaju, gdzie mieszkał z żoną. Napisał ponad 20 książek kucharskich.
***
Zobacz więcej materiałów: