Gwiazdor filmu "Chłopaki nie płaczą" narzeka na niskie wynagrodzenie. Aktor mówi o "granicy biedy"
Mirosław Zbrojewicz, który zapadł w pamięci polskim widzom dzięki charyzmatycznej roli Gruchy, w kultowej komedii "Chłopaki nie płaczą", dołączył do grona aktorów, którzy narzekają na wysokość swoich zarobków. W jednym z wywiadów stwierdził, że sumy, które artyści otrzymują za swoją pracę, są zdecydowanie za niskie. "Codzienna powszechność polskich aktorów to jest bieda" - ocenił.
Zarobki polskich gwiazd to temat, który wzbudza duże emocje nie tylko wśród artystów i przedstawicieli show-biznesu, ale także wśród widzów.
Jakiś czas temu o finansach w polskim świece rozrywki znów zrobiło się głośno. Kij w mrowisko wsadził Kacper Kuszewski, znany z roli Marka w popularnej telenoweli "M jak miłość", który w jednym z wywiadów narzekał na to, że za pracę na planie kultowego serialu zarabiał "jedynie" 5 tysięcy złotych miesięcznie.
"Czy to waszym zdaniem są zarobki na poziomie gwiazdy? 5 tysięcy miesięcznie? I to jest brutto, czyli odliczcie podatek, prowizję agencji. No, to są takie kwoty" - opowiadał w podcaście "Wykolejeni".
Jego komentarz spotkał się z dość chłodnym przyjęciem, a wielu komentatorów zaznaczało, że biorąc pod uwagę polskie warunki, zarobki gwiazd są wystarczająco wysokie.
Teraz głos w spawie postanowił zabrać inny znany aktor. Mirosław Zbrojewicz - znany widzom przede wszystkim z komediowego hitu "Chłopaki nie płaczą" - także przyznaje, że średnie zarobki artystów grających na planie i deskach teatru nie należą do wysokich.
Dla tych, którzy zdecydowali się na karierę w przemyśle filmowym z nadzieją na szybki i łatwy zarobek, mogą poczuć się rozczarowani. Na satysfakcjonujące wynagrodzenie mogą liczyć tak naprawdę tylko gwiazdy największego formatu.
"Jest grono aktorów, którzy całkiem nieźle żyją, ale to nie są też jakieś fortuny oligarchiczne. Bywają bardzo dobre pieniądze, ale dostęp ma do nich stosunkowo niewielu z nas" - tłumaczył ekranowy Grucha w rozmowie z portalem naTemat.pl.
Mirosław Zbrojewicz w mocnych słowach podsumował finansową sytuację większości aktorów teatralnych w Polsce:
"Codzienna powszechność polskich aktorów to jest bieda. Ja w teatrze, po tych wszystkich latach pracy, mam 4 tys. zł gaży - to jest na progu najniższej krajowej, zawsze" - skwitował 66-latek.
Z wywiadu można dowiedzieć się także, jakie kwoty proponują aktorom placówki w kraju. Okazuje się, że różnice w wynagrodzeniach są naprawdę spore.
"Są teatry, które płacą 200 zł za wyjście na scenę, niezależnie od wielkości roli, są i takie, które płacą 400, 600 czy 800 zł. Więcej - rzadko. To jest naprawdę na granicy biedy" - tłumaczy słynny aktor.
"Aktorzy w teatrze są na tej samej drabince, co personel sprzątający" - dodaje.
To nie jest jednak ich największy problem. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy przestają pojawiać się nowe propozycje. Na taki obrót spraw musi być przygotowany każdy artysta.
"A ten zawód polega również na tym, że nie zawsze mamy tę pracę i mam tego świadomość, że jutro nikt może nie zadzwonić. Mam to z tyłu głowy" - powiedział Mirosław Zbrojewicz w rozmowie z portalem naTemat.pl.
Zobacz też:
Córka Mirosława Zbrojewicza wyszła za mąż. W podróż poślubną jedzie z nią tata
"Doda. Dream Show. Aquaria Tour": bilety wyprzedane do zera w niespełna dobę!
"Temptation Island Polska". Dominika jest pewna swoich uczuć, Kuba ma wątpliwości