Gwiazdor "M jak Miłość" szokował. Najpierw coming out, potem narkotyki i zamknięty ośrodek. Co robi dzisiaj?
Od dnia, gdy Jacek Poniedziałek ogłosił na łamach jednego z dzienników, że jest gejem, minęło już siedemnaście lat. "Gdybym tego nie zrobił, może miałbym święty spokój" - twierdzi dziś aktor i dodaje, że coming out ani mu w niczym nie pomógł, ani nie zaszkodził.
Jacek Poniedziałek był pierwszą gwiazdą "M jak miłość", która dokonała publicznego coming outu. Kiedy pod koniec 2005 roku aktor zdecydował się ogłosić w wywiadzie, że jest gejem, liczył się z tym, że może stracić pracę w popularnym serialu, ale postawił wszystko na jedną kartę.
Okazało się, że dla producentów "M jak miłość" orientacja seksualna aktora nie ma żadnego znaczenia. A jednak Rafała Lubomskiego, w którego wcielał się Jacek, zaczęło być w serialu coraz mniej... W 2004 roku, a więc przed coming outem, Poniedziałek zagrał w czterdziestu odcinkach serialu, a w 2006 roku, czyli po "wyjściu z szafy", pojawił się w zaledwie jedenastu epizodach, a dwa lata później jedynie w czterech, po czym podziękowano mu za współpracę. Dopiero po pewnym czasie aktor przyznał, że odszedł na własną prośbę, bo - jak napisał w mediach społecznościowych - "to było okropne"!
W ciągu dekady po wyznaniu, że jest gejem, Jacek Poniedziałek grał w serialach tylko role epizodyczne jako "special guest star". Skupiał się na pracy w teatrze i filmie.
"W chwilach zwątpienia mówię często, że może nie było warto... Z drugiej strony to wyznanie nie przyblokowało mi kariery. Ale też specjalnie mi nie pomogło" - stwierdził w dziesiątą rocznicę coming outu w rozmowie z prowadzącymi "Dzień dobry TVN".
Dopiero rok temu - przy okazji premiery książki "(Nie)Dziennik" - Jacek Poniedziałek zdobył się na wyznanie, że jest alkoholikiem, a w dodatku miał w przeszłości problemy z narkotykami i fatalnie lokował swoje uczucia, a ze swojego ostatniego związku z młodszym od niego o ćwierć wieku chłopakiem wyszedł - to jego słowa - mocno pokiereszowany.
Jacek Poniedziałek nie kryje, że zdarzały mu się wielogodzinne "blekauty", a gdy trzeźwiał, był przerażony, że mógł sobie - lub osobom ze swojego otoczenia - zrobić krzywdę. "Funkcjonujesz wśród ludzi, rozmawiasz, pijesz, stawiasz, żartujesz, tańczysz, ale w ogóle o tym nie wiesz, nic potem nie pamiętasz, ani minuty" - wyznał na łamach "Zwierciadła".
Aby zapanować nad własnym życiem, aktor zdecydował się na terapię w zamkniętym ośrodku. "Terapia uzależnień nie jest tylko o tym, że mam problem z piciem czy ćpaniem, dotyczy wszystkich aspektów życia" - tłumaczył później, goszcząc w programie Marka Sekielskiego "Sekielski o nałogach".
Jacek Poniedziałek jest trzeźwy już od dwóch i pół roku. Dziś nie może narzekać na brak propozycji zawodowych, ale bardzo starannie przygląda się ofertom, jakie dostaje, i przyjmuje tylko te najbardziej - jego zdaniem - interesujące.
Aktor jest przekonany, że dobrze zrobił, gdy siedemnaście lat temu zdecydował się na coming out. "Są ludzie, którzy wolą żyć w bezpiecznym kłamstwie. To dramat!" - grzmiał w rozmowie z "Galą", mówiąc o kolegach aktorach, którzy ukrywają swą prawdziwą naturę, żenią się, a potem szukają spełnienia w... agencjach towarzyskich albo z dala od domu, kiedy "żona nie widzi".
Jacek Poniedziałek twierdzi dziś, że w ogóle go nie interesuje, jak postrzegany jest przez producentów i reżyserów.
***
Zobacz także:
Kim jest Rafalala? Zachwycała się nią Janda, a nienawidzą jej celebryci
Violetta Villas kochała tylko jednego mężczyznę. Zostawił ją dla... własnej żony!
Małgorzata Rozenek-Majdan nową prowadzącą "Dzień dobry TVN". "Postawiła wszystkich pod ścianą"