Gwiazdor "Na dobre i na złe" miał szansę na wielką karierę. U szczytu sławy zniknął z show-biznesu
Bartosz Obuchowicz dzięki roli Tomka w "Na dobre i na złe" zyskał ogólnopolską rozpoznawalność i miał szansę zrobić wielką karierę. W pewnym momencie postanowił się jednak ustatkować i założyć rodzinę. Dziś na ekranie pojawia się jedynie okazjonalnie. Czy po latach żałuje swojej decyzji?
"Na dobre i na złe" zadebiutowało na antenie telewizyjnej Dwójki już niemal trzydzieści lat temu. Produkcja jest nie tylko jednym z najpopularniejszych polskich serialu, ale także i jedną z najdłużej emitowanych telenoweli w historii polskiej telewizji.
Przez niecałe dwadzieścia pięć lat emisji twórcom udało się wypromować niezliczoną ilość gwiazd. Niektóre z nich do dziś święcą triumfy, inne nie skorzystały z okazji, które dał im występ w kultowej serii.
Jednym z aktorów, który zaistniał w show-biznesie właśnie dzięki swojej roli w "Na dobre i na złe", jest Bartosz Obuchowicz. Aktor urodzony w 1982 roku od najmłodszych lat marzył o tym, by występować na planie.
Jego plany szybko się ziściły i już jako 13-latek zadebiutował w filmie "Cwał" Krzysztofa Zanussiego. Jednak to właśnie rola Tomka w popularnym serialu otworzyła mu drzwi do prawdziwej sławy.
Ambitny aktor dzięki sukcesowi, jaki odniósł grając w telenoweli, miał okazję zagrać w kolejnych filmach. Bartosz Obuchowicz przez kolejne lata pojawiał się w wielu filmowych hitach.
Widzowie mogli oglądać go między innymi w "Czasie surferów" czy "Stacji".
Po latach spędzonych na planie "Na dobre i na złe" gwiazdor nieoczekiwanie postanowił odejść z produkcji. Idol nastolatków wybrał się na studia psychologiczne i właśnie tam poznał kobietę, która zmieniła jego życie. Choć ekranowemu Tomkowi nie udało się zdobyć dyplomu, jego związek z Katarzyną Sobczyńską przetrwał próbę czasu i dziś Bartosz Obuchowicz jest szczęśliwym mężem i ojcem trójki dzieci.
Gwiazdor "Na dobre i na złe nie" nie zrobił zawrotnej kariery w świecie filmu, jednak dziś nie żałuje swojej decyzji. Obecnie większość czasu poświęca rodzinie, odnalazł w sobie także pasję do sportu.
"Dziś młodzi ludzie zwlekają z decyzją o założeniu rodziny, a czas gra na ich niekorzyść. Też się bawiłem, ale przychodzi czas na ustatkowanie. Dzieci nie przeszkadzają mi w niczym, choć wyścigi zeszły na drugi plan. Nie mam już tyle wolnego czasu. Poza tym to drogi sport. Teraz, choć bywam zmęczony, lubię przez chwilę porozmawiać z dziećmi, pocałować na dobranoc, a najmłodszej pociesze, zaśpiewać kołysankę do snu" - tłumaczył w rozmowie z "Vivą".
Dziś 40-latka wciąż można oglądać na ekranie, lecz występuje już jedynie w rolach epizodycznych. Wciąż ma jednak nadzieje, że uda mu się zagrać w produkcji, która popularnością dorówna "Na dobre i na złe".
"Jestem aktorem, lubię to robić - to moja pasja, a jednocześnie zawód. I szczególnie w momencie, kiedy mam trójkę dzieci i te dzieciaki dorastają, to chciałbym mieć bardziej stabilną pozycję. I jest mi przykro, że ta pozycja nie jest tak stabilna, jakbym chciał. Ale nie ma się co załamywać. Trzeba walczyć z przeciwnościami. Robię swoje najlepiej jak potrafię i mam nadzieję, że kino w końcu sobie o mnie przypomni" - mówił w rozmowie z Polsatem.
Zobacz też:
Anna Powierza: od początku 2024 roku prześladuje ją pech. Oto co się wydarzyło
Jan Wieczorkowski zasłynął rolą Michała Chojnickiego w "Klanie". Jak dziś wygląda?
Zofia Merle nie żyje. Obsada "Klanu" chce uczcić pamięć aktorki