Gwiazdor PRL-u miał problem z dziewczynami. Za swój charakter do dziś wini rodziców
Filip Łobodziński (64 l.) miał 11 lat, gdy wygrał casting do roli Karola w filmie „Abel twój brat”, a 12 lat, gdy Stanisław Jędryka powierzył mu rolę Dudusia Fąferskiego w „Podróży za jeden uśmiech”. Zanim osiągnął pełnoletność, był już gwiazdą i cieszył się ogromnym powodzeniem wśród dziewcząt, z którego jednak w ogóle nie potrafił korzystać. Dopiero po wielu latach przyznał, jaka była tego przyczyna.
Filip Łobodziński - dziennikarz i tłumacz - był pół wieku temu jednym z najbardziej zapracowanych polskich aktorów dziecięcych. Niewyobrażalną popularność przyniosły mu role w filmach Stanisława Jędryki, a zwłaszcza "Podróży za jeden uśmiech" i "Stawiam na Tolka Banana" oraz w komedii Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana".
Filip był ulubieńcem dziewcząt, ale - co przyznał po latach - kompletnie nie radził sobie z... podrywem, bo był chorobliwie wręcz nieśmiały.
"Nieśmiałość do dziś mnie prześladuje. Muszę włożyć dużo wysiłku w przełamanie się, nawet gdy mam kogoś zapytać o drogę albo prosić o radę - wyznał "Twojemu Stylowi".
"Podrywanie dziewczyn było zadaniem, które mnie przerastało. Nie miałem śmiałości, by podejść, zaprosić do kina czy na spacer" - wspomina Łobodziński.
Były aktor doskonale pamięta, że gdy jakaś koleżanka była szczególnie popularna w szkole i oblegana przez chłopców, zawsze się wycofywał, bo był pewny, że nie ma u niej najmniejszych szans.
"Raz przyjaciel z podstawówki mi powiedział, że zrobiłem wrażenie na jego dziewczynie. A ja po prostu chciałem pokazać, że jej chłopak ma fajnych kumpli, więc sam też jest ok. Stroszenie przed nią piórek było łatwe, bo mi na niej nie zależało. To było jak plan zdjęciowy: rola do zagrania" - opowiadał na łamach "Twojego Stylu".
"Wobec dziewczyny, która mi się podobała, godzinami zbierałem się, by zapytać: co u ciebie?" - twierdzi.
Przełamywanie nieśmiałości zawsze było dla Filipa Łobodzińskiego nie lada wyzwaniem. Przed każdym wystąpieniem publicznym trema dosłownie go paraliżowała. Nawet kiedy miał być świadkiem w sądzie, ćwiczył bardzo długo przed lustrem, by mieć pewność, że z decydującym momencie się nie pogubi.
"Najtrudniej chyba było na egzaminach na uczelni. Kilka egzaminów z powodu nieśmiałości zawaliłem, bo nie mogłem wykrztusić słowa albo mówiłem mniej, niż wiedziałem" - wspomina.
Filip Łobodziński nie wie, jak udało mu się przekonać aż trzy kobiety, żeby za niego wyszły. Nie kryje, że największą gehennę przeżywał podczas rozwodów.
"Wolałbym ożenić się raz a dobrze. Bo, niestety, między małżeństwami były też rozwody" - mówi i dodaje, że to było koszmarne, tłumaczyć obcym ludziom w sądzie, dlaczego mu z żoną nie wyszło.
Jeden z najpopularniejszych dziecięcych aktorów PRL-u jest przekonany, że winni jego nieśmiałości są rodzice, którzy - to jego słowa - wręcz pielęgnowali w nim tę cechę.
"Kiedy coś postanawiałem, zamiast: "Dasz radę!", słyszałem: "A jak sobie nie poradzisz?". Nie pomagało mi to budować poczucia wartości - czułem się gorszy, nie miałem wiary w siebie, by stawiać czoło światu" - opowiada.
To właśnie nieśmiałość sprawiła, że Filip Łobodziński nie zdecydował się na studia aktorskie i kontynuowanie drogi, po której kroczył w dzieciństwie i wczesnej młodości.
Zobacz też:
Filip Łobodziński nie pogodził się ze stratą córki. "Ona naprawdę była zjawiskowa"
Filip Łobodziński: Rozpacz nigdy nie minie
Filip Łobodziński przeżył olbrzymią tragedię! "Do dziś chce się wyć"