Gwiazdor walczy z ludobójstwem
George Clooney powiedział dziennikowi "Corriere della Sera", że współfinansowany przez niego system satelitów na granicy między północnym a południowym Sudanem zapobiegnie zbrodniom w tym rejonie. Kamery zarejestrują wszystko, co się tam dzieje.
Pomysł ten amerykański aktor nazwał "paparazzi przeciwko ludobójstwu". Clooney wyraził opinię, że osoby oskarżone o zbrodnie wojenne, na przykład prezydent Sudanu Omar al Baszir, powinny być tak uważnie obserwowane, jak celebryci.
"To minimum, na jakie on i inni zasługują. Trzeba ich śledzić i fotografować, czy przemieszczają wojska, przenoszą helikoptery. Z jednej strony może to służyć jako straszak, skoro oni zawsze wszystkiemu zaprzeczają. Z drugiej strony zaś to sposób zbierania informacji dla Międzynarodowego Trybunału Karnego" - stwierdził George Clooney, mówiąc o systemie Satellite Sentinel Project, na który zebrał 750 tysięcy dolarów.
Podkreślił, że jeśli sprawdzi się on w Sudanie, będzie można go stosować w innych miejscach konfliktów. Projekt monitoringu pogranicza sudańskiego realizowany jest we współpracy z ONZ i Uniwersytetem Harvarda, gdzie specjaliści analizują zebrane obrazy.
"Wyłożenie pieniędzy na system, który pozwoli zapobiec zbrodniom i pomóc ocalałym to dobra inwestycja" - oświadczył. Wyjaśnił następnie, że jest to inicjatywa prywatna.
"My jesteśmy właśnie paparazzi. Jeśli to będzie działać, zmniejszy się margines manewrów dla tych rządów, jak Chiny czy Egipt, które mówią, że nie ma dowodów przeciwko Chartumowi" - powiedział.
W opinii George'a Clooneya sytuację tę można zestawić z tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby w 1939 roku, na początku wojny ktoś był w Auschwitz z aparatem fotograficznym.
"Albo przytaczając bliższe w czasie horrory, jak Ruanda, Kambodża. Mówimy zawsze, że przybyliśmy za późno, bo nie wiedzieliśmy" - zauważył.
Największa włoska gazeta opublikowała wywiad z gwiazdorem Hollywood na dwa dni przed niepodległościowym referendum w południowym Sudanie.
Aktor zapytany przez dziennik o to, dlaczego Włosi powinni zainteresować się tym niedzielnym referendum, odparł: "Świat jest coraz mniejszy. Musimy być coraz bardziej odpowiedzialni i zjednoczeni w obliczu ryzyka katastrofy albo okazji do świętowania".
Zapytany zaś o to, co najbardziej poruszyło go podczas podróży do południowego Sudanu, odparł: "Determinacja młodzieży, szesnastolatkowie, którzy mówią: jesteśmy gotowi umrzeć za wolność".
Na pytanie, czy ma pewność, że nie narodzi się kolejne "marionetkowe państwo, zależne od zagranicy", odpowiedział: "Nie jestem pewien niczego, nawet tego, czy nasze satelity będą działać".
"Ale priorytetem jest to, by zagwarantować, by ci ludzie nie zostali stamtąd wyrzuceni zanim będą mieli możliwość poniesienia porażki" - stwierdził aktor .