Reklama
Reklama

Gwiazdor "Znachora" obawiał się tylko jednego. Po latach prawda wyszła na jaw

Jerzy Bińczycki, któremu sławę zapewniły role w kultowym „Znachorze” i nominowanych do Oscara „Nocach i dniach”, cieszył się opinią człowieka niezwykle życzliwego, był wręcz uosobieniem dobra. Był też, co po latach potwierdził jego syn, wspaniałym tatą. „Tylko od czasu do czasu przypominał sobie, aby być surowym” - twierdzi Jan Bińczycki. „Był błyskotliwy, miał ogromne poczucie humoru” - mówi z kolei córka aktora, Magdalena Łaptaś.

Nie jest tajemnicą, że Jerzy Bińczycki dopiero z drugą żoną - teatrolożką Elżbietą Godorowską - stworzył rodzinę, o posiadaniu jakiej zawsze marzył. Z pierwszą (była nią aktorka Elżbieta Will) rozstał się wkrótce po tym, jak na świat przyszła ich córka Magda, ale do końca swych dni mówił o niej z wielkim szacunkiem. A że im nie wyszło? Cóż, widocznie nie byli sobie pisani.

Magdalena Łaptaś - owoc krótkiego, co nie znaczy, że nieszczęśliwego małżeństwa Jerzego Bińczyckiego i Elżbiety Willówny - wyznała niedawno, że zawsze mogła liczyć na ojca, bo był po prostu dobrym człowiekiem.

Reklama

Słowa przyrodniej siostry potwierdził też w wywiadzie syn aktora z jego drugiego małżeństwa. Jan Bińczycki powiedział "Wiadomościom Lokalnym", że miał wspaniałego tatę - wyrozumiałego, mądrego, dowcipnego.

Jerzy Bińczycki nie chciał, by syn poszedł w jego ślady

Jan miał 16 lat, gdy Jerzy Bińczycki zmarł nagle 2 października 1998 roku na zawał serca. Doskonale jednak pamięta, jaki był ojciec.

"Spokój, uczciwość i skromność - to cechy mojego taty, które też chciałbym posiadać. Tamto pokolenie artystów nie było celebrytami. Po pracy chodzili normalnie ubrani, wykonywali zwykłe, domowe zajęcia. Nie miałem wrażenia, że tata uprawia jakiś szczególny zawód" - wspominał na łamach "Wiadomości Lokalnych".

Jan Bińczycki spędzał z ojcem bardzo dużo czasu. Uwielbiali ze sobą rozmawiać, jeździć na wycieczki rowerowe, chodzić do kina.

"Tworzyliśmy typową, mieszczańską rodzinę, patriarchalną w dobrym znaczeniu tego słowa, z rytuałem niedzielnych obiadów, podziałem obowiązków. Tata nie wprowadzał w domu reżimu. Tylko od czasu do czasu przypominał sobie, aby być surowym" - wyznał dziennikarzowi "Wiadomości Lokalnych".

Tylko jedno spędzało Jerzemu Bińczyckiemu sen z powiek - że Jan będzie chciał zostać aktorem. Odradzał to synowi przy każdej okazji.

"Straszył mnie, żartując, że jak nie będę się uczył, to będzie musiał upchnąć mnie jakoś w teatrze jako halabardnika" - żartował w wywiadzie syn odtwórcy roli profesora Wilczura w niezapomnianym "Znachorze".

Jerzy Bińczycki bał się zaszufladkowania. To spędzało mu sen z powiek

Jan Bińczycki oglądał "Znachora" wiele razy. Twierdzi, że lubi wszystkie filmy z ojcem.

"Oglądanie go na ekranie zawsze jest dla mnie bardzo wzruszające. Tym bardziej że dziś jestem mniej więcej w tym wieku, w którym był ojciec, kiedy grał w tych filmach. To dla mnie impuls do porównań, a jeszcze bardziej - do myślenia o własnym życiu" - powiedział niedawno w wywiadzie dla WP.

"Bał się bardzo »efektu Janka«, czyli tego, co przez lata dotykało Janusza Gajosa kojarzonego długo z rolą Janka Kosa w »Czterech pancernych«. Ojciec nie chciał być postrzegany wyłącznie z perspektywy jednej czy dwóch ról" - zdradził przy okazji, dodając, że jego tata uciekał od stereotypów i starał się wcielać w bardzo różne postacie.

Jana nie było jeszcze na świecie, gdy Jerzy Bińczycki pracował na planie "Znachora". Był natomiast kilkutygodniowym niemowlęciem, gdy film wszedł na ekrany kin w całej Polsce.  To dlatego jego mama nie mogła pojechać z ojcem na uroczystą premierę do Warszawy. Jerzy zabrał na nią... córkę.

Jerzy Bińczycki na premierę "Znachora" zabrał nastoletnią córkę

Magda była akurat na obozie wędrownym, gdy dotarła do niej wiadomość, że ojciec chciałby, aby towarzyszyła mu na uroczystym pokazie "Znachora". Z tatą, jadącym do stolicy z Krakowa, miała spotkać się w pół drogi - w Kielcach. 

"On jechał jakimś rannym pociągiem, pamiętam, że moja nauczycielka odwiozła mnie na dworzec, wskoczyłam do tego pociągu" - wspominała Magdalena Łaptaś, goszcząc w podcaście "OFF Czarek".

Córka aktora dobrze pamięta, jak niecierpliwie jej ojciec czekał na recenzje dzieła Jerzego Hoffmana i cieszył się, gdy Zygmunt Kałużyński, z którego zdaniem bardzo się liczył, napisał, że to on "trzyma film" i że "siedzi się w kinie do końca, tylko żeby na niego patrzeć".

"Tato był bardzo zadowolony, że Kałużyński docenił jego rolę" - opowiadała Cezaremu Łasiczce.

Elżbieta Bińczycka, choć od chwili, gdy owdowiała, minęło już ponad ćwierć wieku, wciąż nie pogodziła się z odejściem ukochanego mężczyzny.

"Nadal go kocham. Mam wrażenie, że Jurek - tam z góry - wciąż sprawuje nade mną opiekę" - wyznała niedawno "Rewii".

Źródła:

1. Wywiad z E. Bińczycką i J. Bińczyckim, "Wiadomości Lokalne", wrzesień 2013.

2. Artykuł "Na loterii życia wygrał kilka razy", "Retro", grudzień 2022.

3. Wywiad z M. Łaptaś, podcast "OFF Czarek", TOK FM, maj 2017.

4. Wywiad z J. Bińczyckim, WP, kwiecień 2023 (film.wp.pl/znachor-dzis-mija-41-lat-od-premiery-hitu-to-byly-naprawde-zlamane-nogi-6886595505548192a).

Zobacz też:

Gorzkie wieści z domu Olbrychskiego dotarły w ostatniej chwili. Jest tak źle

Wieści z domu Rodowicz dotarły na ostatnią chwilę. Doszło do niespodziewanego

Grzegorz Turnau po latach wyznał, jak wygląda jego życie z Maryną Barfuss

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Bińczycki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy