Halina Frąckowiak już traciła nadzieję, a tu taki niespodziewany finał. "Dwa lata szukałam"
Halina Frąckowiak (76 l.) ma za sobą wiele przeprowadzek. Jak sama przyznaje w najnowszym wywiadzie, przez lata przyzwyczaiła się do życia na walizkach. Jednak z czasem przyszło pragnienie stabilizacji. Piosenkarce zależało na tym, by być blisko syna i ukochanych wnuków. Długo szukała, ale najważniejsze, że wreszcie znalazła. Oto, co mówi o swoim nowym raju.
Halina Frąckowiak (sprawdź!) urodziła się i wychowała w Poznaniu, debiutowała w Szczecinie, wiele lat spędziła Gdańsku, a jej syn na swoje miejsce zamieszkania wybrał Warszawę.
Piosenkarka długo znosiła kursowanie między miastami. Jednak, jak daje do zrozumienia w rozmowie z tygodnikiem „Świat i Ludzie”, nie do końca zaakceptowała życie na walizkach:
„Odkąd pamiętam, nigdzie dłużej nie zagrzałam miejsca. Często mieszkałam w hotelach, wyjeżdżałam za granicę, zwiedzałam świat. Z perspektywy lat pojawiał się we mnie żal. Pamiętam, jak wyjeżdżałam, stałam na lotnisku i po prostu płakałam, że zostawiam Filipa. Czułam, że tracę coś ważnego”.
Jurorka „The Voice Senior” w tym roku świętuje 60-lecie swojej pracy artystycznej. Z tej okazji wróciła do rodzinnego Poznania, by wystąpić tam na specjalnym jubileuszowym koncercie. Jednak swoje życie układa w mieście, które wybrał jej jedyny syn.
43-letni Filip jest dzieckiem piosenkarki ze związku z dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej, Józefem Szaniawskim. Niestety, ukochany zginął w 2012 roku w polskich Tatrach, dokąd wybrał się na samotną wędrówkę. Po jego śmierci krążyły spekulacje, jakoby nie był to zwykły wypadek...
Żeby być bliżej syna i wnuków, Frąckowiak przeprowadziła się pod Warszawę. Jednak, jak przyznaje z perspektywy czasu, miejsce wybrała niefortunnie. Niby blisko, a jednak wszędzie daleko. Jak wspomina:
"60 kilometrów od Warszawy. Tęskniłam do filharmonii, do teatru, kina, moich przyjaciół. Rodzina mogła do mnie przyjechać, odpocząć w plenerze, ale oni pracują, wiec nie mieli czasu odwiedzać mnie raz w tygodniu. To wszystko było bardzo skomplikowane”.
Ostatecznie Frąckowiak doszła do wniosku, że wady przewyższają zalety i do szukania kolejnego lokum postanowiła podejść metodycznie. Jak ujawnia, trochę to trwało, ale ostatecznie jest zadowolona z wyboru.
Piosenkarce towarzyszy miłe przeczucie, że w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi. Jak wyznała w tygodniku "Świat i Ludzie":
„Dwa lata szukałam. Wiem, że to już moja ostatnia przeprowadzka, bo nie będę miała siły na kolejną. To jest wielki wyczyn i ogromny wysiłek. Mam całą masę rzeczy, gromadzimy je przecież przez całe życie - płyty, gazety. Ale tu, w Warszawie będę już szczęśliwa”.
Dzięki przeprowadzce Frąckowiak może poświęcić wnukom więcej czasu niż gdy mieszkała pod miastem. Wprawdzie, jak przyznaje, przy swojej aktywności zawodowej, nie może być pełnoetatową babcią, ale się stara:
"Chcę być przy jedynaku i wnukach. Robię dla nich tyle, ile mogę. Jeśli jest taka możliwość, to idziemy do teatru czy na filmy. Najmłodszemu pokoleniu daję najwięcej z tej sfery kulturowo-obyczajowej. Jestem babcią uważną, która bardzo kocha".
Zobacz też:
Halina Frąckowiak nie wytrzymała. Nagle rozpłakała się na wizji
Halina Frąckowiak uległa poważnemu wypadkowi. Gwiazda cudem uniknęła prawdziwego nieszczęścia
Szczere wyznanie trenerki w TVP. "Jeśli się zakochiwałam to na zabój"