Halina Mikołajska: Bezpieka doprowadziła ją na skraj samobójstwa!
Mogła cieszyć się sławą i przywilejami. Halina Mikołajska wybrała trudniejszą drogę, ale nigdy nie żałowała tej decyzji!
Wszystko albo nic, nie bacząc na konsekwencje – to była dewiza, którą się kierowała. W 1939 r. jej matka i siostra musiały uciekać ze Lwowa, bo Halinka w ramach protestu postanowiła ozdobić portrety Lenina i Stalina literą „G”. Wylądowały w Krakowie, gdzie zostały do końca okupacji, a nieustraszona nastolatka szybko odnalazła się w nowym miejscu.
Imprezowała i szmuglowała papierosy. Chciała zmieniać świat. Studiowała chemię. Widziała siebie jako następczynię Marii Skłodowskiej-Curie, drugą opcją była kariera na scenie.
W czasie okupacji występowała w krakowskim Teatrze Podziemnym Adama Mularczyka i chociaż po wojnie wybrała inny kierunek, równocześnie uczęszczała do Państwowej Szkoły Dramatycznej przy Starym Teatrze w Krakowie, którą ukończyła w 1947 r.
Grała na deskach Teatru Polskiego w Warszawie, by później związać się z Teatrem Współczesnym i Teatrem Narodowym. Szybko zyskała uznanie krytyków i publiczności.
W życiu prywatnym zakochiwała się na potęgę. Zanim związała się z Marianem Brandysem, była już dwukrotnie mężatką. Pierwszy raz stanęła przed ołtarzem, gdy miała zaledwie 19 lat. Jej wybrankiem był 23-letni architekt Janusz Ballenstedt. Nie ułożyło się im, bo dla niego kobietą numer jeden zawsze była matka. Wytrzymała w tym rodzinnym trójkącie trzy lata.
Drugi raz straciła głowę dla malarza Aleksandra Stefanowskiego. Gdy w 1951 r. donosiła rodzicom: „Olek w ogóle jest bardzo dobry dla mnie, a ja też staram się być dobra dla niego, chociaż ja jestem bałaganiara”, była pełna nadziei, że to ten jedyny. Szybko okazało się, że nie mają ze sobą nic wspólnego.
To częściowo tłumaczy, dlaczego młoda mężatka podeszła do stolika w zakopiańskim domu ZAIKS-u, przy którym Marian Brandys konwersował z inną kobietą,mówiąc: „Siedzi pan przy niewłaściwym stoliku z niewłaściwą panią”. Urzeczony jej bezczelnością, wspominał potem: „Zabrała mnie do swojego stolika i tak już zostało”.
Czytaj dalej na kolejnej stronie...
***
Wzięli ślub 21 lipca 1955 r. „Ja byłem jej trzecim mężemi tylko zastrzegłem, że to ma być już ostatni raz" - wspominał Brandys.
Słowa dotrzymała, chociaż ich związek nie należał do łatwych. Ona była pełna życia i ciekawa świata, on ciągle trząsł się nad swoim zdrowiem, miewał stany depresyjne. Nie mieli dzieci, ale trzy lata po ślubie ich rodzina powiększyła się o siostrzenice aktorki: Antosię i Grażynkę. Tata dziewczynek zginął w wypadku,co załamało ich matkę i pani Halina przejęła nad nimi pełną opiekę. Aktorka nie wyglądała na dobry materiał na matkę. Uwielbiała imprezować, jej mąż przyznawał, że często sięgała po alkohol. Aż do czasu, gdy jeden z jej znajomych powiedział na głos to, o czym wiedzieli wszyscy.
Zażartował, że jak się wchodzi do SPATiF-u, to trzeba najpierw wypić kieliszek z Mikołajską. Gdy dowiedziała się o tym, z dnia na dzień została abstynentką.
Jej małżeństwo z Brandysem miewało lepsze i gorsze chwile, ale łączyło ich swoiste porozumienie dusz. Bardzo ją poruszyły wydarzenia 1968 r. i antysemicka nagonka na Brandysa.
Prawdziwym objawieniem była dla niej lektura książki Bogusława Drewniaka „Teatr i film III Rzeszy”.Otrzymała ją w prezencie od Adama Michnika (którym zresztą była zauroczona, jak pisała:„Czuję udręczenie i poniżenie przed wszystkimi tą dziwną chorobą, którą stałeś się dla mnie”).
Od tej jesieni 1975 r. jej życie już nie było takie samo. Podobieństwa między rzeczywistością PRL, a tym, co przeczytała, narzucały się same.
„Nagrody i bankiety, nie tyle u Goebbelsa, co u Bieruta, Sokorskiego czy Cyrankiewicza.(...) Jestem cząstką pewnego obrzydliwego monopolu,monopolu propagandy” – zapisała aktorka w swoim dzienniku.
Dotarło do niej, że żyła w kolorowej bańce. Jak mówiła po latach:„Ludzie siedzieli w więzieniach,a ja – jakby nigdy nic –grałam”.
Bez wahania podpisała się pod protestem 59 intelektualistów przeciwko poprawkom do konstytucji, wprowadzającym do niej m.in. zapisy o przewodniej roli PZPR i sojuszu z ZSRR.
Na reakcję władz nie musiała długo czekać.
Zobacz kolejną stronę...
Jej nazwisko błyskawicznie zniknęło z afiszy. Skończyły się propozycje filmowei telewizyjne. Wraz ze wzrostem jej zaangażowania w sprawy opozycji, nasilały się represje wobec aktorki i jej rodziny. Śledziła ją milicja, podsłuchiwano jej rozmowy. Każdego dnia zatruwano jej życie, co skrzętnie notował w „Dzienniku” jej mąż: „Halinie zepsuto wszystkie cztery zamki w samochodzie”. „Podpiłowali kable w aparacie zapłonowym samochodu”. „Podrzucono do samochodu butelkę z czymś tak potwornie cuchnącym, że mało się wszyscy nie udusili”.
Czarę goryczy przepełniło zaaranżowane przez służby wtargnięcie do mieszkania artystki „robotników z Ursusa”. To rażące naruszenie prywatności doprowadziło ją do ostateczności.
Spróbowała popełnić samobójstwo. Przyjęła potężną dawkę valium i napisała: „Ponad wszystko boję się bać”.
Marian Brandys wspominał: „Broniła się rozpaczliwie przed powrotem do życia. Krzyczała, że musiała to zrobić,bo nie może dłużej żyć w tym wszechogarniającym kłamstwie. Była w stanie ostrego szoku”.
Od 1976 r. zniknęła z teatrów. Namiastką sceny były dla niej prezentacje poezji i monodramów, z którymi podróżowała po Polsce.
„Działała bardzo ostro politycznie. Wywoływała zdumienie, ale i pewne niedowierzanie, że coś takiego jest w ogóle możliwe. I myślę, że ona była chodzącym wyrzutem sumienia naszego środowiska” - wyznał przed laty Andrzej Łapicki.
Na początku stanu wojennego została internowana. Dzięki wsparciu środowiska aktorskiego wyszła na wolność w 1982 r.
„Jej powrót z internowania był powrotem triumfalnym.To była manifestacja na jej cześć, trwała kilkanaście minut, hołdy, kwiaty i to się powtarzało na każdym przedstawieniu” - zdradził słynny aktor.
Dostała angaż w Teatrze Polskim. Mimo to wycofała sięz zawodu. W 1985 r. wykryto u niej nowotwór piersi. Przeszła chemioterapię i mastektomię, ale wiosną 1989 r. stan zdrowia aktorki byłj uż bardzo zły. Aby mogła zagłosować w pierwszych wolnych wyborach, zaniesiono ją na noszach do lokalu wyborczego w szpitalu.
Zanim umarła, jej mąż ochrzcił się, by mogli wziąć ślub kościelny.
„Nie mogła znieść myśli,że nie będziemy leżeli obok siebie w grobie” – wspominał.
Aktorka zmarła w nocy 21 czerwca1989 r
Joanna Lenart