Halina Mlynkova ostro o Brathankach: Wyrzucili mnie, bo zaszłam w ciążę
Halina Mlynkova (36 l.), odkąd rozstała się z zespołem Brathanki, próbuje swoich sił solo. W ostatnim wywiadzie zdradza, dlaczego tak naprawdę odeszła z kapeli...
"Czerwone korale", "Gdzie ten który powie mi", "W kinie w Lublinie" - te hity kilka lat temu nuciła cała Polska. Zespół był nie tylko doceniany przez publiczność, ale i krytyków - za płytę "Patataj" otrzymał Fryderyka.
W 2003 roku, u szczytu popularności, nieoczekiwanie z Brathanków odeszła Halina Mlynkova. Choć po niej pojawiło się kilka innych wokalistek, nie powtórzyły one już sukcesu.
Na łamach "Twojego Stylu" Mlynkova wyjawia, dlaczego pożegnała się z kolegami z zespołu. Jak mówi, była potwornie zmęczona i osłabiona karierą, "ledwo stojąc na nogach".
"Przez jakiś czas musiałam nawet sama robić sobie zastrzyki witaminowe na wzmocnienie. Pewnie to wyczerpanie przekładało się na nerwową sytuację w zespole. W dodatku trudno być jedyną dziewczyną w busie, którym jeździłam na koncerty z chłopakami z Brathanków. Nie traktowali mnie jak kobiety. Coraz częściej się kłóciliśmy" - opowiada.
Pamięta, że podczas nagrywania drugiego albumu "Patataj", była już u kresu wytrzymałości.
"'W kinie, w Lublinie' śpiewałam, płacząc. Tak już między nami było źle. I to słychać na płycie. Bardzo, bardzo długo tej piosenki nie lubiłam".
Samą decyzję o rozstaniu podjęli za nią muzycy z zespołu. Co ciekawe, nie poinformowali jej nawet o tym osobiście...
"Wyrzucili mnie, bo zaszłam w ciążę" - mówi Halina. "Najgorsze było to, że dowiedziałam się o tym z wytwórni. Zadzwoniłam, bo mieliśmy kręcić teledysk. Okazało się jednak, że nagranie jest odwołane. Chcieli jeszcze, żebym znalazła wokalistkę na swoje miejsce i przedstawiła ją na festiwalu w Sopocie. Tego było za wiele" - wyznaje.