Halina Skoczyńska nie żyje. Była bardzo samotna
Halina Skoczyńska (†62 l.) największą popularność w ostatnich latach zyskała rolą babci Janiny w "rodzince.pl". Odeszła 17 maja. Żyła samotnie. Nie traciła jednak nadziei, że los coś jeszcze dla niej zaplanował...
Piękna, o wspaniałych włosach i promiennej cerze, nie starała się na siłę zatrzymywać czasu. Nie ukrywała też swojego wieku. "By ładnie wyglądać, wystarczy odpowiedni krem i dobre perfumy" - mawiała. Do tego czysta dusza i wiedza, o co tak naprawdę nam w życiu chodzi.
"Kiedy mamy 'czysto' w duszy, niewiele potrzeba, by ładnie wyglądać. Ja nie zawsze bywałam z siebie zadowolona. Zaliczyłam parę 'czołowych zderzeń z rzeczywistością' na własne życzenie, ale polubiłam te moje porażki. Kim byłabym bez nich? Strach pomyśleć".
Wiodła samotne życie. Jej syn Szczepan wraz z żoną Natalią mieszka w Londynie. Pytana jednak, co jest jej największym życiowym sukcesem, jednym tchem mówiła: mój syn i jego szczęśliwe życie.
"Kiedyś wymknęło mi się pytanie: 'Czy ja miałam jakiś program wychowawczy, że udało mi się mieć tak fantastycznego człowieka za syna?'. Padła odpowiedź: 'Mamo, ty mnie nigdy nie okłamywałaś, a mnie to wystarczyło'. To najlepsza i najważniejsza recenzja, jaką w życiu dostałam. Warto nie udawać lepszej od siebie. Właśnie wtedy to zrozumiałam".
Przyjaźniła się również z mieszkającym w Kanadzie byłym mężem. To było wielkie, młodzieńcze uczucie. Wiele lat temu byli jednak za młodzi, zbyt zachłanni na życie.
Niedawno, po ciężkiej chorobie, odeszła jej mama. Ważna dla niej osoba, wzór człowieka, kobiety. "Dopóki nie zaczęła się straszna choroba, przyjeżdżała na moje spektakle, cieszyła się mną, nigdy mnie nie zawiodła. Nawet w ostatnich chwilach swojego życia, kiedy leżała w szpitalu, ja - kretynka - jeździłam na spektakle do Warszawy, bo 'teatr przecież musi grać'" - wyrzucała sobie.
"Nie dla pieniędzy - więcej ich wydawałam na nocne taksówki, aby po spektaklu wrócić do mamy do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim". Dramatycznych pożegnań w życiu Haliny Skoczyńskiej było więcej. Gdy była na trzecim roku studiów, zmarł jej ojciec, zaraz po nim siostra.
"Zaledwie parę lat ode mnie starsza. Ja sama w wieku 30 lat uciekłam grabarzowi spod łopaty. Pół roku później rozchorowało się moje jedyne dziecko, syn Szczepan, a lekarze przygotowywali mnie na najgorsze" - mówiła "Grazii".
Gwiazda nie ukrywała jednak, że jeśli kiedyś jeszcze z kimś się zwiąże, to tylko z tym, kto doceni jej wiek.
"Gdy mężczyzna kocha kobietę, to kocha ją ze wszystkimi jej zmarszczkami i bliznami. A gdy nie kocha, to znaczy, że to nie ten mężczyzna, albo kobieta powinna popracować nad sobą. Niekoniecznie nad zmarszczkami. Prawdziwi mężczyźni nie szukają sobie lalek do zabawy" - mówiła.
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach: