Hanna Lis: Ludzie ją lubią?
Zwolniona pod koniec kwietnia z TVP, Hanna Lis (39 l.), zarzuca swojemu byłemu pracodawcy, że zmuszał ją do milczenia, oszukiwał. Uważa, że Polacy - wbrew temu, co piszą brukowce - darzą ją dużą sympatią: "W realnym świecie nie ma tego całego szaleństwa, piekiełka, rynsztoku, jaki ujawnia się na forach internetowych" - twierdzi.
Dziennikarka udzieliła obszernego wywiadu magazynowi "Viva". Opowiedziała w nim m.in. o kulisach pracy w TVP.
"Przez rok byłam zmuszana do milczenia, nawet w elementarnej obronie własnego dobrego imienia, które notorycznie szargano (...). Nie mogłam o niczym pisnąć słowa ze względu na zapis w kontrakcie o tajemnicy służbowej" - tłumaczy.
Nie ukrywa, że czuje się pokrzywdzona. Uważa, że wyniki badań na popularność prezenterów telewizyjnych przeprowadzone przez TVP, zostały przekręcone i błędnie podane do innych mediów.
Na co dzień spotyka się głównie z przejawami sympatii: "Wychodzę do sklepu, na pocztę, na spacer, do kawiarni i nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek oznaką wrogości, więcej, jest cała masa przesympatycznych, serdecznych gestów" - zaznacza.
Dziennikarka nie widzi również nic złego w tym, że rok temu podjęła pracę w upolitycznionej telewizji publicznej, wcześniej odchodząc z polsatowskich "Wydarzeń": "Jestem dziennikarką telewizyjną. Każdy się trzyma swojego zawodu i nie widzę nic złego w tym, że próbowałam tę telewizję, tak jak wielu innych moich kolegów - naprawiać od środka".
Zapytana o plany na przyszłość, zdradziła, że myśli o dziennikarstwie prasowym.