Reklama
Reklama

Hanna Lis przerażona! Wstrząsające sceny pod kamienicą dziennikarki

Hanna Lis (50 l.) wciąż nie może dojść do siebie po tym, jak 11 listopada uczestnicy Marszu Niepodległości w Warszawie rzucali rozpalone race w okna i balkony mieszkańców kamienicy, w której mieszka. Przerażona dziennikarka wszystko relacjonowała na Instagramie!

Do wstrząsających wydarzeń doszło 11 listopada podczas Marszu Niepodległości, który odbył się w Warszawie. Kilku uczestników zaatakowało policjantów, a następnie rzucali racami i petardami w okna i balkony budynków. 

W pewnym momencie w jednym z mieszkań z tego powodu wybuchł pożar. Uczestnicy marszu starali się rzucać race tam, gdzie widzieli tęczowe flagi lub plakaty wspierające strajk kobiet. 

O mały włos nie doszło do tragedii u Hanny Lis, która była świadkiem dantejskich scen. Dziennikarka mieszka nieopodal kamienicy, w której doszło do pożaru. 

Reklama

Do późnych godzin nocnych gwiazda słyszała odpalane race i przerażające krzyki. Zdenerwowana i jednocześnie roztrzęsiona Hanna postanowiła opowiedzieć o tych wstrząsających wydarzeniach na Instagramie. 

"Ci cholerni patrioci, przechodząc z racami, jak zwykle obok mojego domu, podpalili jedno z mieszkań. Do pierdla z nimi wszystkimi. Zdelegalizować ten cholerny marsz nienawiści. Cztery zastępy straży pożarnej pod moim domem, a ci idioci dalej napieprz*** racami" - mówiła Hanna Lis na InstaStroy.

Okazuje się, że podpalone mieszkanie to pracowania znawcy twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, Stefana Okołowicza, który jest współfundatorem Instytutu Witkacego.

Znajdowały się tam bezcenne zdjęcia i reprodukcje. Na szczęście prócz uszkodzonych okien i podłogi nie spłonęły żadne dzieła sztuki.

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Lis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy