Hanna Lis szykuje się do rewolucji. Te święta będą wyjątkowe
Jej mama, choć schorowana, chciała mieszkać w swoim domu. Ostatnio padła jednak ofiarą oszustów. Hanna Lis (47 l.) pragnie ją chronić. Może to zrobić tylko w jeden sposób.
Chociaż do świąt Bożego Narodzenia jeszcze daleko, Hanna Lis już zaczęła przygotowania. Spodziewa się gościa, którego musi otoczyć szczególną opieką.
- Za dwa, trzy tygodnie chce zabrać mamę do siebie i zrobi wszystko, aby już u niej została - zdradza "Na Żywo" serdeczna znajoma gwiazdy. - Obiecała, że przewiezie do Konstancina wszystkie meble i pamiątki, do których pani Aleksandra jest przywiązana. Hania wie, że trudno będzie namówić ją do przenosin, ale tym razem zamierza stanowczo na to nalegać - twierdzi informator.
Czy mama ulegnie prośbie? Seniorka rodu od śmierci męża Waldemara Kedaja (†68) w 2011 r. mieszka sama w Warszawie. Chociaż córka wielokrotnie namawiała ją, by zamieszkała w jej domu w Konstancinie, ta odmawiała. - Mama jest zrośnięta ze swoim domem. Kiedy przywożę ją do siebie, półtorej godziny później chce już wracać - tłumaczy w rozmowie z "Na Żywo" gwiazda.
- To jest jej świat, w którym są zdjęcia taty i wspomnienia. Każde wyjście z domu to opuszczenie strefy bezpieczeństwa - wyznaje.
Szanując decyzję matki, Hanna starała się odwiedzać ją jak najczęściej. Gdy była bardzo zajęta, wynajęła zaufaną opiekunkę, pomagającą pani Aleksandrze w codziennych sprawach. Niestety, z upływem lat stan zdrowia seniorki rodu pogarszał się, a samotne życie stało się prawie niemożliwe.
- Moja mama nie chodzi. Jest po udarze, zawale i wylewie, do tego ma demencję - mówi "Na Żywo" Hanna. Niedawno, gdy pani Aleksandra była sama w domu, padła ofiarą naciągacza - bezwzględnego przedstawiciela firmy świadczącej usługi telekomunikacyjne.
Odwiedzając seniorkę, mężczyzna wręczył jej nowy telefon, który miał być rzekomo prezentem. Nieuczciwy sprzedawca poprosił o pokwitowanie odbioru aparatu, a tym samym podstępnie wymusił na kobiecie przenosiny numeru do innego operatora.
- Mama może wycofać się z umowy, ale za "drobną opłatą" w wysokości 1600 zł - napisała na swoim internetowym profilu oburzona dziennikarka. - Miły pan i jego firemka to zwykłe hieny, wykorzystujące słabość, chorobę, starość - podkreśliła.
Hanna poruszyła niebo i ziemię, by unieważnić nieuczciwie zawartą umowę. Zaapelowała także, by urzędy wzięły w obronę seniorów, których łatwowierność bywa tak często wykorzystywana.
- To nie jest kraj dla starych ludzi - skwitowała smutno gwiazda. Jak przyznała, jej matka bardzo przeżyła niemiły incydent. Czy pani Aleksandra zgodzi się teraz przenieść do córki na stałe? - Hania rozmawiała już z mamą. Wszystko wskazuje na to, że niebawem zamieszkają pod jednym dachem - twierdzi informatorka tygodnika.
***
Zobacz więcej materiałów: