Hanna Lis we wzruszający sposób żegna zmarłego przyjaciela. Był dla niej wielkim wsparciem
Hanna Lis (46 l.) rzadko opowiada o prywatnym życiu. Dla niego zrobiła jednak wyjątek. W marcu ukaże się książka z jej wspomnieniami o przyjacielu, księdzu Janie Kaczkowskim.
Od lat pokazuje się zawsze w tym samym gronie bliskich przyjaciół. Rzadko udziela wywiadów, a jeśli już, to opowiada w nich zazwyczaj o swojej pracy. Dopiero niedawno wyszło na jaw, że Hanna Lis była blisko związana ze zmarłym w marcu ub. roku znanym księdzem Janem Kaczkowskim, dyrektorem Puckiego Hospicjum pw. Ojca Pio, który zmagał się z rakiem mózgu.
Ta przyjaźń zaczęła się zimą 2014 roku, gdy jej mama miała zawał serca. Pani Aleksandra w krytycznym stanie trafiła do szpitala, z minimalnymi szansami na przeżycie. Dziennikarka była w takim szoku, że gdyby nie pomoc przyjaciela, po prostu "rozsypałaby się" ze strachu i żalu.
Teraz Lisowa postanowiła podzielić się swoimi wspomnieniami o księdzu Janie Kaczkowskim. Już 1 marca ukaże się zbiór wspomnień o duchownym "Czekam na was, ale się nie spieszcie", w którym znajdą się również wspomnienia autorstwa żony Tomasza Lisa.
Po raz pierwszy odważyła się tak szczerze opisać trudne momenty, których świadkiem był właśnie jej bliski przyjaciel: wiadomość o zawale mamy, trwanie przy jej łóżku, łzy, ogarniającą niemoc.
Hanna Lis opowiedziała także o swoim tacie Waldemarze, który kilka lat temu zmarł na raka. Po jego śmierci miała wyrzuty sumienia, że do końca nie potrafiła zaakceptować nadchodzącej śmierci ojca, wesprzeć go w tej ostatniej drodze. Łatwiej było myśleć, że wszystko będzie dobrze. Wyrzuty sumienia męczyłyby ją do końca, gdyby nie rozmowy z zaprzyjaźnionym duchownym.
- Hanna długo zastanawiała się czy pozwolić sobie na taką szczerość w książce. Jan jednak odegrał w jej życiu ogromną rolę, chciała więc pokazać jak wielką miał w sobie mądrość i jak cudownym był człowiekiem - mówi znajomy dziennikarki w tygodniku "Świat i Ludzie". - Swoje przeżyła, zmieniła się i inaczej spojrzała na życie.
Żona Lisa nie straciła wówczas mamy. Dziennikarka spędza z nią każdą wolną chwilę. Jest z tego powodu szczęśliwa. Tak jak z tego, że miała szczęście spotkać w życiu kogoś wyjątkowego. Mądrego księdza i wielkiego człowieka, który swą wiarą ożywiał w innych nadzieję.
***
Zobacz więcej materiałów