Hanna Mikuć wciąż nie pogodziła się z rodzinną tragedią!
Hanna Mikuć (60 l.) jest pewna, że ciężki czas w swoim życiu przetrwała tylko dzięki graniu...
Aktorka zadebiutowała na początku lat 70.
Na swoim koncie ma wiele ról, m.in. w kultowej "Seksmisji", gdzie wcieliła się w rolę księżniczki Lindy.
Dziś dla wielu widzów to przede wszystkim mama Kingi Zduńskiej w hitowym serialu "M jak miłość".
Być może niewielu pamięta, że kilka lat temu Hanna Mikuć przeżyła rodzinną tragedię.
Na zawał serca zmarł bowiem jej ukochany mąż, operator Piotr Sobociński. Miał 43 lata.
W jednej chwili podjęła decyzję o powrocie do Polski, gdyż ostatnie lata mieszkali w Stanach.
Mikuć rzuciła się w wir pracy, by nie myśleć o bolesnej stracie ukochanego.
W 2001 roku zaczęła wcielać się w rolę Krystyny Filarskiej, serialowej mamy postaci granej przez Kasię Cichopek.
"Ten serial był mi potrzebny. Musiałam wyjść z domu i znaleźć się wśród ludzi .
Trochę się wahałam, bo nie byłam pewna, czy odnajdę się na planie filmowym, ale musiałam znaleźć się wśród ludzi" - mówi w jednym z wywiadów pani Hanna.
Na planie serialu faktycznie spotkała wielu wspaniałych ludzi, którzy bardzo pomogli jej w tych trudnych chwilach. Sama praca była dla niej wybawieniem.
"W powrocie do normalnego życia najbardziej pomaga ucieczka w pracę.
Im pracy więcej, tym lepiej. Poczucie obowiązku, świadomość, że jestem za tak wiele rzeczy odpowiedzialna, właściwie tylko to pozwoliło mi jakoś przetrwać najtrudniejsze miesiące.
Bo wiedziałam, że o mężu nie zapomnę nigdy" - podkreślała.
Aktorka nie ukrywa, że po tragedii pomogli jej podnieść się także synowie i córka.
"Mój teść mówi, że synowie muszą coś mieć w genach.
Z mężem bardzo często chodzili na plan filmowy, ale byli za mali, żeby coś z tego skorzystać. Teraz uczą się od dziadka i przyjaciół ojca.
Życzę, by im się w życiu wiodło. Mam nadzieję, że moja córka Marysia też będzie szczęśliwa.
Studiuje w warszawskiej Akademii Teatralnej i jest bardzo zdolna" - cieszy się aktorka.