Harry i Meghan wrócili do Stanów. Wiadomo już, czy udało im się dogadać z Karolem
Książę Harry i Meghan Markle wrócili do Los Angeles - na razie "bez porozumienia" z królem Karolem III. Są jednak szanse na ocieplenie stosunków - twierdzi Gayle King, przyjaciółka Meghan Markle, która była obecna w Londynie podczas uroczystości pogrzebowych. Tymczasem Harry szykuje się do wydania sensacyjnych wspomnień, które w księgarniach mają pojawić się jeszcze w tym roku.
Gayle King, gospodyni programu "CBS Mornings", postrzegana jest za oceanem jako sojuszniczka Meghan i Harry'ego - przyjaźni się z aktorką, uczestniczyła m.in. w imprezie baby shower zorganizowanej w pięciogwiazdkowym nowojorskim hotelu przez jej przyjaciółki Serenę Williams i Amal Clooney.
W ostatnich dniach obecna była w Londynie na pogrzebie królowej Elżbiety II i widziała z bliska, jak wyglądają relacje rodziny królewskiej z Sussexami. Według niej po "Megxicie" i wywiadzie dla Oprah Winfrey trudno będzie wrócić do pokojowych stosunków. Tym bardziej że jeszcze w tym roku planowane jest wydanie sensacyjnych wspomnień Harry'ego, w których prawdopodobnie nie zabraknie gorzkich słów pod adresem Windsorów.
Choć Harry i William w ostatnich dniach stawali ramię w ramię ze swoim ojcem, gdy opłakiwał on śmierć matki Elżbiety II, nie udało im się wyjaśnić spraw, które ich podzieliły.
Gayle King, przemawiając po pogrzebie królowej przed Opactwem Westminsterskim, powiedziała, że nie doszło na razie do zbliżenia Sussexów z rodziną królewską. Są jednak szanse, że w przyszłości się to zmieni: "Podjęto wysiłki po obu stronach, aby dojść do porozumienia i wyjaśnić wzajemne niesnaski. W tak dużych rodzinach zawsze zdarzają się dramaty. Ale czy udało im się dogadać? To się dopiero okaże. Dobrze było zobaczyć Harry'ego stojącego w otoczeniu rodziny".
Meghan i Harry po pogrzebie wrócili już do swojego domu w Montecito w Kalifornii, by spotkać się z dziećmi Archiem i Lilibet, których nie widzieli od dwóch tygodni w związku ze swoimi podróżami po Europie i działalnością charytatywną.
Na zdjęciach z pogrzebu widać smutek wszystkich przedstawicieli rodziny królewskiej. Trudno wychwycić jednak jakiekolwiek pozytywne gesty Windsorów w stosunku do Sussexów.
Obserwatorzy twierdzą, że książę Harry "ma dużą rolę do odegrania", musi jednak odzyskać zaufanie krewnych i "porzucić" plany dotyczące publikacji, która może uderzyć w bliskich.
Była redaktor naczelna "Vanity Fair" Tina Brown podkreśla, że śmierć królowej zbliżyła Harry'ego do rodziny i "zamroziła wrogość". Paradoksalnie był to bardzo sprzyjający czas na budowanie mostów.
"Niesamowity moment. W ostatnich dniach Brytyjczycy uwielbiali patrzeć na braci, którzy z powrotem widziani byli razem. Piękny widok. Ale dopóki Harry nie zrezygnuje z publikacji swojej książki, udzielania wywiadów i filmów dokumentalnych, nie uda mu się odbudować zaufania Windsorów. Rodzina królewska go potrzebuje. Jeśli będzie chciał, może odegrać jeszcze dużą rolę" - stwierdziła.
Brown zasugerowała, że Sussexowie mogą spędzać "cztery czy pięć miesięcy" w Kalifornii, a resztę czasu poświęcać na królewskie obowiązki. Byliby wtedy dużo bardziej skuteczni w "czynieniu dobra", niż teraz, gdy działają osobno, poza rodziną królewską.
"Pytanie brzmi, czy mają jeszcze taką szansę, ponieważ - jak wiemy - rozżalenie rodziny jest spore. Jeśli Harry nie zrezygnuje z publikacji książki, nie pójdzie naprzód. Diana zawsze wiedziała, że przebywanie wewnątrz rodziny daje jej moc. Kiedy uścisnęła dłoń pacjentce z AIDS, zrobiła to jako księżna Walii, co przyniosło blask monarchii i rozeszło się na cały świat" - oceniła Brown.
Zobacz też:
Meghan Markle pociesza zapłakaną Charlotte. Wzorowa ciocia?