Reklama
Reklama

Hell's Kitchen. Piekielna kuchnia: Wojciech Modest Amaro nie przebiera w słowach

​Ostry, krzykliwy, nie stroniący od wulgaryzmów - takiego Wojciecha Modesta Amaro (42 l.) nie znał chyba nikt!

​Ostry, krzykliwy, nie stroniący od wulgaryzmów - takiego Wojciecha Modesta Amaro (42 l.) nie znał chyba nikt!

Uczestnicy nowego show "Hell's Kitchen - Piekielna Kuchnia" nie będą mieli łatwego życia. W programie już od samego początku zapanuje nieprzyjemna atmosfera.  

Pierwszym zadaniem uczestników będzie przygotowanie popisowego dania. Węgorza 27-letniej Ewy Zakrzewskiej Amaro... wypluje do kosza już po pierwszym kęsie.

- Kur..., kapuję, ale co znaczy po mazursku? - zapyta wściekły.

- Do kogo masz pretensje? Przestań kłapać tam z boku, że coś tam się stało. Wiesz co, mam dla ciebie najlepszą radę - wynocha do domu. Już! W tej chwili! - zwróci się do innej uczestniczki Katarzyny Rajkiewicz.

Reklama

Dziewczyna będzie musiała opuścić kuchnię i wrócić do domu. Oberwie się też 60-letniemu Grzegorzowi Kaźmierczakowi, który również przygotuje rybę.

- Co to jest? Nie jestem, kur..., ślepy, wiesz?! Ty to zrobiłeś? 168 lat w pracujesz w kuchni i jeszcze nie umiesz wyfiletować ryby? Nie umiesz oskrobać? Wypad z tym! - powie Amaro, po czym ciśnie w uczestnika rybą.  

Jak mówi, jeśli po "Top Chefie" widzowie uznali go za spokojnego, teraz muszą się przygotować na wstrząs!

"To emocjonalny rollercoaster. Stres jest wielki, bo i oczekiwania są wysokie: nie dość że wygrana jest wielka - 100 tys. złotych i praca w Atelier Amaro - to jeszcze restauracja, którą prowadzimy nie jest ściemą. Funkcjonuje normalnie i ma gości o określonych wymaganiach. Moim podopiecznym trzęsą się ręce, a strach paraliżuje im umysły" - tłumaczy Amaro, i zdradza swój sposób na reprymendę:

"Jesteśmy w kuchni, więc tu nie ma czasu na kwieciste przemowy, czy rozwijanie czerwonego dywanu przed kimś, kto ugotował smaczną zupę. Wszystko komunikuję w krótkich, żołnierskich słowach".

Zapytany o przekleństwa, mówi, że wychował się w kuchni angielskiej restauracji, gdzie preferowano taki właśnie prosty sposób nauczania.

"Jak widać, nic złego mi się nie stało. Co więcej: przekaz docierał do mnie szybko i był konstruktywny" - kończy. 

Jak widać, chamstwo nadal w cenie. Myślicie, że Amaro przebije Gessler?

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy