Henryk Gołębiewski: Niczego nie planuję, bo nie wiem, co mnie czeka!
Henryk Gołębiewski (51 l.) był gwiazdorem dziecięcego kina lat 70., niestety pogubił się w dorosłym życiu. Teraz, kiedy wyszedł na prostą, znalazł miłość i został ojcem. W końcu stworzył rodzinę, o której tak marzył.
Aż trudno uwierzyć, że od jego debiutu filmowego niebawem minie 50 lat. Bohater dziecięcych seriali "Wakacje z duchami", "Podróż za jeden uśmiech" czy "Stawiam na Tolka Banana" świetnie sprawdził się w trudnych rolach, choćby w filmie "Edi".
W rozmowie z tygodnikiem "Świat i ludzie" opowiada też szczerze o miłości do swojej córeczki, nałogu, z którym tak trudno walczyć. I ludzkiej życzliwości, która potrafi zdziałać cuda.
Popularność, pieniądze... Koledzy panu zazdrościli?
Ale gdzie tam! Przecież ja małolat byłem, kto by wtedy o pieniądzach myślał. Traktowałem to jak dobrą zabawę.
Zagrał pan w wielu kultowych serialach: "Wakacje z duchami", "Podróż za jeden uśmiech" czy "Stawiam na Tolka Banana". Potem była długa, dwudziestoletnia przerwa. Co pan w tym czasie robił?
Pracowałem w swoim wyuczonym zawodzie, jako ślusarz narzędziowy, ale szybko mnie to znudziło. Ileż można robić to samo? Przeniosłem się do grupy remontowo-budowlanej, jeździliśmy w delegacje, wreszcie coś się działo, no i było weselej.
Nie miał pan w tym czasie żadnych propozycji filmowych?
Odbywałem w tym czasie zasadniczą służbę wojskową i nie dostałem zgody od swojego przełożonego. Po dwudziestu latach spotkałem Jurka Gudejko i tak - od słowa do słowa - wziął mnie do swojej agencji aktorskiej. Po dwudziestu latach przerwy zagrałem w "Bożej podszewce" w reżyserii Izabeli Cywińskiej, a później samo już poszło...
Jest pan najmłodszym z dziewięciorga rodzeństwa, rozpieszczano pana?
No skąd! Starsze rodzeństwo próbowało mnie tresować, ale mama zawsze mnie broniła i wszystkich równo ścierą rozdzielała.
Utrzymujecie ciepłe relacje?
Pięciu braci już nie żyje. Zostałem ja i trzy starsze siostry. Jedna siostra mieszka na tym samym podwórku, druga nieopodal, a trzecia na Żoliborzu, więc... wsiadam w metro i się widzimy.
Późno zdecydował się pan na założenie rodziny. Dlaczego?
Przez osiemnaście lat żyłem z kobietą bez ślubu. Potem zmarła i zostałem sam. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że założę rodzinę i będę miał dziecko.
A tu nie dość, że odbył się huczny ślub, to jeszcze wkrótce został pan ojcem. Nie bał się pan tej odpowiedzialności?
A tam, od razu się bał! Bez ryzyka nic nie cyka, jak to się mówi. Między mną a żoną jest siedemnaście lat różnicy, ale ja tego nie czuję. Najważniejsze, żeby ludzie się dogadywali, a reszta nie ma znaczenia. Moja córka Róża ma dziewięć lat, fajna dziewczynka, gadatliwa i ładnie śpiewa. Próbowaliśmy ją zabrać na jakiś casting, ale ją w ogóle to nie interesuje, więc nie ma co dzieciaka pchać na siłę.
Małe dziecko wymaga sporego zaangażowania. Ma pan jeszcze siłę na zabawę?
Kiedyś skakało się po drzewach, ganiało się w berka, robiło petardy, a teraz to dzieciaki przed komputerem i tabletem siedzą. Lubiła, jak jej czytałem bajki, ale odkąd sama już czyta, to woła mnie do siebie i każe słuchać. I słucham.
Uczy się pan z córką?
Tylko matematyki, cała reszta jest po stronie żony.
Planujecie państwo jakieś wakacje?
Niczego nie planuję, bo nie wiem, co mnie czeka. Żona z córką i teściową na pewno gdzieś wyjadą.
A z teściową ma pan dobre relacje?
Pewnie! Nie widzimy się zbyt często, bo na co dzień mieszka w Łowiczu, ale jak już się widzimy, to wiem, że głodny od niej nie wyjdę.
Kilka lat temu zmagał się pan z choroba nowotworową. Uważa pan na siebie?
Dowiedziałem się o raku, kiedy żona była w ciąży i czułem, jakbym w łeb obuchem dostał. Ale nie załamałem się. Nie mogłem. Po operacji dostałem propozycję z teatru - "Czerwony kapturek. Ostatnie starcie" i uczyłem się tekstu chodząc po szpitalnych korytarzach. To było dziesięć lat temu, dobrze się czuję i nawet nie chodzę na badania. Co ma być, to będzie, ale wiem, że muszę dożyć ślubu córki. A potem? Któż to wie...
Cała Polska kibicuje panu w utrzymaniu trzeźwości. Ale są takie momenty, kiedy powraca pan do picia. Jak jest teraz?
Teraz jest w porządku. Jestem na planie, punktualny, przygotowany. Umiem tekst, praca idzie szybko, reżyser jest zadowolony. Wszystko układa się tak, jak powinno.